13 lutego 2016

6. I don't wanna live like this

Odeszła od miejsca, w którym dokonała pierwszej transakcji. Zaczęła rozglądać się powoli i bardzo uważnie w poszukiwaniu jedynej znajomej jej w tym miejscu twarzy. Nie mogąc znaleźć Justina ani wśród ludzi okupujących bar, ani tych, którzy siedzieli przy stolikach, ruszyła w stronę parkietu. Z lekką nieśmiałością wstąpiła w tańczący tłum. Dość szybko spostrzegła, że większość była pod wpływem alkoholu lub innych używek. Nie wypiła dużo, dlatego czuła, że ma nad nimi pewną przewagę. Dodało jej to odwagi, dzięki której już po chwili zaczęła przeciskać się między zatraconymi w tańcu ludźmi. Kiedy dotarła na sam środek parkietu, stanęła w miejscu i po raz kolejny rozejrzała się wokół siebie. Wspięła się na palce i uniosła lekko do góry głowę, by przyjrzeć się dokładniej osobom znajdującym się na balkonie. Swój wzrok skupiła na wysokim szatynie w skórzanej kurtce, który kołysał się w rytm muzyki ze skąpo ubraną dziewczyną, jednocześnie delektując się papierosem. Dobrze wiedziała kto to, dlatego zaczęła wierzyć w to, że uda jej się spotkać tam Biebera.
Bez chwili namysłu ruszyła w stronę schodów prowadzących do znajdującej się na górze loży. Nie miała jednak szansy wyjść z tłumu, ponieważ ktoś złapał ją mocno za nadgarstek. Nie przyszło jej nawet przez myśl, że to znów on, ale gdzieś w głębi duszy żywiła taką nadzieję. Chciała iść dalej, jednak osoba, która ją trzymała, obróciła dziewczynę w swoją stronę. Wtedy doszło do konfrontacji z zupełnie obcym mężczyzną. Rozbudowane barki i umięśnione ramiona wskazywały, że spędza dużo czasu na siłowni pracując nad swoją sylwetką. Własnie dlatego czuła się przy nim jak mała, bezbronna dziewczynka. 
Kiedy próbowała wyrwać swoją wątłą rękę z jego uścisku, złapał ją jeszcze mocniej, przyciągnął do siebie i zaczął kołysać się w rytm muzyki. Madison traktowała to na początku jak zwykły taniec, a nawet, po raz pierwszy tego wieczoru, dobrze się bawiła. Z każdą piosenką chłopak zbliżał się do niej coraz bardziej. Kiedy dzieląca ich odległość zmniejszyła się, przystąpił do dalszego działania wtulając swoją głowę w jej szyję. W chwili, gdy poczuła na swojej skórze mokre wargi, szybko zrozumiała prawdziwe intencje partnera. Bała się rozwinięcia tej sytuacji, dlatego za wszelką cenę próbowała się wyrwać z jego uścisku. Wtedy przyłożył palec do jej ust na znak, że ma być cicho i kontynuował to, co mu przerwała. Madison odchyliła gwałtownie głowę, ponieważ tym razem chłopak nie był już tak delikatny. Gdy wpił w jej szyję swoje zęby, przeszedł ją dreszcz. To uczucie nie było wcale przyjemne, ponieważ nie podobało jej się jego zachowanie. Podejmując kolejną próbę uwolnienia się, dziewczyna położyła na jego klatce piersiowej obie ręce, po czym odepchnęła go od siebie najmocniej, jak potrafiła. Wiedziała, że to może jej bardziej zaszkodzić niż pomóc, ale nie miała innego wyjścia. Nie mogła pozostać obojętna, musiała podjąć jakiekolwiek działanie. 





***



Wpadł do klubu jak burza. Uderzył go podmuch gorącego powietrza, zapach alkoholu, nikotyny i innych używek oraz głośna muzyka. Zatrzymał się w miejscu i pomyślał: "Nie było mnie tu tyle czasu...". Po chwili rozejrzał się, lecz nie zauważył osoby, której szukał, dlatego ruszył  stronę schodów i wszedł na górę. Ochroniarz stojący przy wejściu do loży dobrze go znał, dlatego od razu wpuścił go na teren, na którym przebywała i bawiła się klubowa elita. Szedł prosto przed siebie szybkim, stanowczym krokiem. Kiedy podszedł do osoby, której szukał, położył dłoń na jej ramieniu i zwinnym ruchem obrócił w swoją stronę.
- Gdzie ona jest?! - Spytał oburzony.
- Kto? - Powiedział całkiem spokojnie rozmówca.
- Dobrze wiesz, o kim mówię! - Ryan zaśmiał się pod nosem. - Śmieszy cię to?
- Szczerze? Trochę. Szkoda mi cię, Anderson. Jesteś naprawdę fajnym facetem, ale do kobiet to ty nie masz szczęścia.
- To wszystko twoja wina! - Wykrzyczał mu prosto w twarz i pchnął  go z całej siły. Ryan zareagował natychmiast. W mgnieniu oka złapał mężczyznę za koszulkę i przyciągnął go do siebie.
- Już dawno powinienem załatwić naszą sprawę inaczej, dlatego hamuj kolego. Pamiętaj, że w każdej chwili mogę zmienić zdanie. Ona sama podjęła taką decyzję, nic na to nie poradzisz. Poza tym dobrze wiesz, że nie zrobię jej krzywdy. Dostała towar i pewnie krąży gdzieś po klubie. Zapomniałeś już, na czym to wszystko polega? To jej pierwszy dzień, więc mamy ją cały czas na oku. A teraz - powiedział zaciskając jeszcze mocniej dłoń trzymającą kawałek materiału - spieprzaj stąd - dokończył i puścił go.

Matt obciągnął swoją koszulkę, obrócił się na pięcie i szybko zszedł na dół. Nie mógł tak po prostu wrócić do domu, zostawić Madison samej wśród tylu obcych i niebezpiecznych osób. Nie chciał, by stała się jej krzywda, dlatego zaczął snuć się wokół baru w poszukiwaniu córki. Cały czas czuł na sobie wzrok Ryana. Kiedy tylko podniósł głowę i spojrzał w stronę loży, ich spojrzenia spotkały się. Szef wydał mu po chwili polecenie wskazując palcem na wyjście. Anderson westchnął i bezzwłocznie skierował się do drzwi. Wyszedł, ponieważ nie chciał pogarszać swojej sytuacji. Tym razem odpuścił, lecz nie oznaczało to, że dał mu za wygraną.
Przekraczając próg minął się z Justinem. Chłopak przechodząc szturchnął go ramieniem, dlatego mężczyzna zmierzył blondyna wzrokiem. Bieber pozostał niewzruszony, a na jego twarzy pojawił się mały, złowieszczy uśmiech.
- Hej, nie zgadniesz kogo przed chwilą spotkałem. Myślałem, że już tu nie wróci - powiedział podchodząc do wciąż stojącego przy barierce Ryana.
- Kto? - zapytał nie odrywając wzroku od ludzi tańczących na parkiecie.
- Dobrze wiesz, o kim mówię.

- Nie, nie wiem - powiedział całkiem poważnie chcąc go zirytować.
- Stary miał się tu nie pokazywać, a przed chwilą się z nim widziałem.
- Pewnie szukał zguby - odpowiedział i wskazał na tańczącą Madison.
- Właśnie, jeśli o niej mowa, dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Czego? - Znów udawał, że nie wie, co chłopak ma na myśli.
- Butler, przestań mnie wkurwiać - Justin od razu zorientował się, że przyjaciel robi to specjalnie. Uderzył pięścią w jego ramię, ponieważ chciał, by zaczął rozmawiać z nim normalnie. - Lepiej powiedź, co jest grane. Mam prawo wiedzieć.
- Jak to nie wiesz co chodzi? Pracuje dla nas i tyle. Anderson tu przyszedł, bo pewnie chciał mieć ją tylko dla siebie. Wcale mu się nie dziwię - powiedział zapatrzony w Madison mężczyzna. Bieber, podobnie jak on, oparł się o metalową balustradę i wlepił swój wzrok w wijącą się na parkiecie dziewczynę.
- W sumie to dobrze, że ją przyjąłeś. O ile się zakładamy?
- Może najpierw powiedz o co, cwaniaczku - zwrócił mu uwagę, choć obaj dobrze wiedzieli, że chodzi o nowy obiekt ich zainteresowania.
- Nie rób ze mnie idioty. Przecież wiem, że chcesz ją przelecieć. To ile?
- Wiesz, że nie masz ze mną szans, gówniarzu - Butler był pewny swej wygranej.
- Tak? Chcesz się przekonać? - Ryan spojrzał na Justina i wyciągnął do niego rękę. Chłopak podał mu swoją dłoń na znak zawartego układu. Od tej pory stali w milczeniu i bacznie obserwowali tańczących na parkiecie ludzi. Tak naprawdę obaj zwracali uwagę tylko na jedną osobę. Podobnie jak na imprezie, wspólnie podziwiali jej urodę, lecz tym razem robili to w ciszy. Przerwał ją nagły komentarz Ryana.
- Widzisz to co ja? - Spytał, kiedy zauważył, że Madison próbuje uwolnić się z objęć partnera. Justin nie odpowiedział. Zmrużył oczy i zacisnął obie pięści, ponieważ czuł w środku niepokój. Wiedział, że za chwilę może zrobić się niebezpiecznie, dlatego był gotów,by wkroczyć do akcji.
Z trudem udało jej się go od siebie odepchnąć. Przez krótką chwilę stała nieruchomo, ponieważ nie wiedziała, co zrobić. Szybko otrząsnęła się i wykorzystując moment, kiedy chłopak był zdezorientowany i zaszokowany tym, co zaszło, zaczęła przepychać się przez tłum, by wydostać się na zewnątrz. Nieznajomy ruszył za nią. Kiedy już opuściła parkiet, obróciła głowę, by zobaczyć, czy wciąż za nią podąża. Odetchnęła z ulgą, ponieważ nie widziała go nigdzie w pobliżu. Zwolniła, by wyrównać przyspieszony oddech. Chwila wytchnienia nie trwała jednak zbyt długo. Nagle ktoś złapał ją za nadgarstek. Madison była przerażona, a w jej oczach zebrały się łzy. Bała się spojrzeć za siebie, ponieważ wiedziała, że to ten, przed którym uciekała. Przełknęła z trudem ślinę i zaczęła znów biec. Na szczęście, chłopak nie zdołał złapać jej mocno, dlatego udało jej się szybko wyrwać z jego uścisku. Próbując jak najszybciej wydostać się z klubu, wpadła na jakąś osobę. Pewna, że chłopak ją dogonił i zastąpił jej drogę, zaczęła płakać. Nie widziała zbyt dobrze, ponieważ o
braz stał się rozmazany przez łzy bezsilności. Znajdowała się w sytuacji bez wyjścia i nie była już w stanie myśleć o kolejnym sposobie ucieczki od nieznajomego, dlatego poddała się."Masz jakiś problem?" - Usłyszała głos rozbrzmiewający tuż nad uchem. Było jej ciężko wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, jednak nie chcąc wpaść w jeszcze większe tarapaty, zebrała resztki sił i przemówiła cicho: "Ja... ja...". Nie zdążyła jednak dokończyć, ponieważ przerwał jej inny niski, męski głos: "Spierdalaj, pedale!". Nie miała pojęcia, co się dzieje, dlatego otarła mokrą od łez twarz i podniosła głowę do góry. Z trudem otworzyła zapłakane oczy i spojrzała na osoby, które znajdowały się w jej pobliżu. Teraz wiedziała już wszystko.
- Chyba wyraziłem się jasno - powtórzył i zbliżył się do stojącej obok innego chłopaka Madison. Po chwili wyciągnął rękę i złapał jej ramię chcąc ją odzyskać. Wtedy obrońca położył swoją dłoń na jej talii i złapał ją najmocniej, jak potrafił.
- Spróbuj ją tknąć - wycedził przez niemalże zamknięte usta.
- To co? - Spytał i pociągnął dziewczynę za rękę, a ona pisnęła cicho z bólu. Wtedy blondyn puścił ją i zrobił krok do przodu. Nie był aż tak dobrze zbudowany jak przeciwnik, ale nie bał się stanąć z nim oko w oko. Po chwili ciszy chłopak zaśmiał się pod nosem i ruszył w stronę stojącej z boku i przyglądającej się wszystkiemu Maddie. Mięśniak uznał to za zniewagę i 
 natychmiast zareagował rzucając się na niego i wymierzając cios prosto w jego twarz.

- Justin! - Krzyknęła przerażona, kiedy obrońca upadł na ziemię.
- Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy, śmieciu! - Powiedział i uderzył ponownie. Bieber skulił się i złapał za głowę udając, że nie jest w stanie się odegrać, jednak po chwili kopnął w brzuch wciąż stojącego nad nim przeciwnika. Szybko podniósł się z podłogi, wziął duży zamach i wycelował swoją pięść prosto w twarz lekko oszołomionego niespodziewanym zagraniem mięśniaka. Tak szybka odpowiedź Justina niemalże wytrąciła go z równowagi. Ledwo stojący na nogach i zgięty chłopak spojrzał mu prosto w oczy. Bieber widząc jego skwaszoną minę uśmiechnął się triumfalnie i powiedział ze spokojem: "Jeszcze raz jej dotkniesz, to cię rozpierdolę". Podszedł do przerażonej Madiosn, złapał ją za rękę i wyprowadził na zewnątrz.
Kiedy doszli do zaparkowanych przy ulicy samochodów, puścił jej dłoń. Dziewczyna była roztrzęsiona, dlatego skrzyżowała swoje ręce na piersi i spuściła głowę. Chłopak wyciągnął z kieszeni klucze i skierował się w stronę starego, czarnego Mustanga. Madison podążyła za nim. Otworzył drzwi i wsiadł do środka, lecz ona została na zewnątrz. Blondyn uchylił okno, wystawił lekko głowę i spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Dlaczego nie wsiadasz? - Spytał.
- Gdzie jedziemy?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - zażartował.
- Przestań! - Podniosła wreszcie głowę i spiorunowała go wzrokiem. Chłopak zaśmiał się pod nosem. Wysiadł z auta i trzasnął głośno drzwiami, po czym podszedł do niej.
- Słucham - powiedział i tak jak ona skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej. Z trudem próbował powstrzymać się od śmiechu, ponieważ ta sytuacja wydawała mu się zabawna.
- To nie jest śmieszne - wycedziła.
- Co nie jest śmieszne? - Ciągnął dalej. Dziewczyna westchnęła, spojrzała na niego z politowaniem i ruszyła przed siebie.
- Gdzie idziesz? - Nie odpowiedziała. - Nie wiedziałem, że teraz w taki sposób dziękuje się za ratowanie dupy.
- Możesz wreszcie skończyć te swoje żarciki?! - Obróciła się w jego stronę i wyrzuciła ręce w powietrze. Chłopak pokręcił przecząco głową, podszedł do niej, złapał za rękę i pociągnął za sobą w stronę auta. Kiedy znaleźli się już w środku, zaczął rozmowę.
- Powiesz o co ci chodzi czy nie?
- Dobrze wiesz, o co chodzi - odpowiedziała wpatrując się w boczną szybę Madison. Chłopak przewrócił oczami. Nie lubił, kiedy ktoś odpowiadał mu w ten sposób, choć sam często tak robił, ponieważ lubił denerwować innych.
- Hej, spójrz na mnie - nie zareagowała na te słowa, dlatego złapał ją za podbródek i obrócił jej głowę w swoją stronę. - Nie ignoruj mnie, jak do ciebie mówię - powiedział stanowczym, chłodnym tonem. - Wszystkie myślicie, że potrafimy czytać w waszych myślach. Rozczaruję cię, nie posiadam takich mocy.
- Przed chwilą biłeś się z jakimś kolesiem, który prawdopodobnie chciał mnie zgwałcić. 
Mogła stać mi się krzywda, ty zostałeś pobity, a teraz sobie żartujesz. To nie jest śmieszne, przynajmniej nie dla mnie - powiedziała niemalże na jednym wdechu dając w ten sposób upust swoim emocjom.
- Miałem stać i się przyglądać? Myślałem, że lepiej radzisz sobie z facetami. Trzeba było wybrać innego klienta, a nie takiego bydlaka, z którym nie miałaś nawet żadnych szans. Z resztą nie wtrącam się, to twoja praca.
Dziewczyna otworzyła usta, żeby odpowiedzieć. Szybko je zamknęła, kiedy dotarły do niej słowa chłopaka. Nie wiedziała, czy Justin mówił o jej nowej pracy czy też o tej starej, której tak naprawdę nigdy nie wykonywała. Nie chciała jednak rozmawiać na ten temat, dlatego po prostu zamilkła.
Siedzieli przez chwilę w ciszy. Bieber cały czas bacznie ją obserwował, przez co czuła się skrępowana. Chcąc uciec od jego przeszywającego spojrzenia, zaczęła przewracać oczami. Wtedy zauważyła, że na jednej z jego brwi powstała mała rana, z której sączyła się powoli krew. Była oczywiście wynikiem klubowej bójki. Wtedy w jej głowie zaczęły przewijać się obrazy wydarzeń z tego dnia. Uformowała wargi w wąską linię próbując udawać, że wcale nie przejmuje się tym wszystkim. Oszukiwała siebie samą, o czym świadczyły gromadzące się w jej oczach łzy. Nie chciała, by chłopak je dostrzegł, dlatego spuściła głowę. Justin odpalił samochód i odjechał spod klubu.




***



Na początku jechali w ciszy ze względu na wcześniejszą ostrą wymianę zdań.  Madison nie wiedziała dokąd zmierzają, lecz nie zadawała Justinowi żadnych pytań, ponieważ nie miała ochoty na rozmowę z nim. Wiedziała, że w ten sposób może pogorszyć tą i tak beznadziejną sytuację.

Patrzyła na drogę i obserwowała nocne życie miasta. Myślami była tak naprawdę w innym miejscu. Wciąż odtwarzała w swojej głowie dzisiejszą imprezę, która z pewnością utkwi jej w pamięci na długo. Chcąc zapomnieć na chwilę o tych nieprzyjemnych wydarzeniach, starała skupić się na czymś przyjemniejszym. Wtedy pojawił się jej obraz całującego ją blondyna i burza pytań. Była pewna, że pomógł jej sprzedać jej działkę tylko i wyłącznie ze względu na interesy Butlera, ale nie wiedziała, czemu ją obronił. Wydawało jej się, że ludzie, którzy siedzą w tej branży, są obojętni na ludzką krzywdę. Jego początkowe zachowanie w klubie było typowe dla osoby zajmującej się takimi rzeczami na co dzień, jednak później pokazał się z zupełnie innej strony. Wątpiła w to, że stanął w jej obronie na polecenie Ryana. W takim razie dlaczego to zrobił? Jest tylko kolejną zabawką ich paczki, a na dodatek córką Andersona, którego jak zdążyła zauważyć, nie darzą zbytnią sympatią. Czyżby Justin nie był taki, na jakiego wygląda na pierwszy rzut oka?
Madison przez całą drogę wpatrywała się w okno i ani razu nie obróciła swojej głowy. Zrobiła to dopiero wtedy, gdy samochód się zatrzymał. Spojrzała w stronę Justina, lecz chłopaka nie było już w aucie. Stał na ulicy i zaciągał się papierosem. Po chwili okrążył pojazd i stanął przed drzwiami pasażera. Otworzył je i odsunął się sygnalizując w ten sposób, że dziewczyna ma wyjść. Maddie wysiadła niepewnie i rozejrzała się wokół. Była na w tej okolicy po raz pierwszy, jednak nie miała szansy przyjrzeć się jej dokładniej, ponieważ chłopak zamknąwszy samochód od razu skierował się w stronę najbliższego budynku. Dziewczyna bezzwłocznie podążyła za nim. Zaraz po wejściu do bloku udali się w kierunku windy. Justin nacisnął przycisk, a po chwili rozsunęły się drzwi. Przepuścił Madison, po czym sam wskoczył do środka i uderzył otwartą dłonią w jeden z ponumerowanych guziczków. Madison była bardzo zmęczona, dlatego stanęła obok jednej ze ścian, po czym odchyliła lekko głowę i oparła ją o nią. Justin zajął miejsce na przeciwko niej. Czuła na sobie jego wzrok, dlatego opuściła ją i otworzyła przymknięte wcześniej powieki. Jej oczy od razu natknęły się na jego przeszywające, chłodne spojrzenie. Pomimo dobrego oświetlenia brązowe tęczówki wydawały się być czarne, przez co obudził w niej jeszcze większy strach. Kiedy winda dotarła na odpowiednie piętro, Justin przestał ją obserwować i od razu skierował się w stronę dobrze mu znanego mieszkania. Wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Popchnął delikatnie do przodu stojącą przed nimi Maddie. Dziewczyna z trudem oderwała nogi od podłogi. Bała się wykonać jakikolwiek ruch, ponieważ nie wiedziała co ją czeka. Gdy przekroczyła próg od razu uderzył ją zapach tytoniu i piwa oraz głośne śmiechy i muzyka. Chłopak złapał ją mocno za nadgarstek i od razu zaciągnął ją do środka. Nikt z obecnych nie zauważył ich przybycia, ponieważ wszyscy z obecnych byli zajęci grą w karty. Pomieszczenie, w którym się znajdowali było przestronne. Obok stołu i mini baru, przy których siedziała grupka chłopaków, znajdowała się otwarta kuchnia urządzona w prostym, nowoczesnym stylu. Na jednej ze ścian salonu wisiał duży, plazmowy telewizor. Resztę zdobiły zdjęcia i drogocenne obrazy.
- Hej, patrz kogo przyprowadziłem! - Jeden z mężczyzn grających w pokera odłożył na chwilę swoje karty i spojrzał w ich stronę. Madison od razu go poznała. Nie chciała na niego patrzeć, ale nie mogła mu pokazać swojej słabości, dlatego zmrużyła jedynie oczy. Kiedy Butler podniósł się do góry, Justin podszedł do niego zostawiając ją samą. Brunet widząc jej zakłopotanie skinął głową w stronę kanapy dając znać, by usiadła. Dziewczyna posłusznie zajęła miejsce. Bieber podszedł do lodówki i wyjął z niej butelkę piwa. Spojrzał na szefa, przyłożył do ust dwa palce i wyszedł na balkon. Ryan widząc ten gest od razu podążył za nim. Obaj oparli się o balustradę po czym zaczęli popijać niskoprocentowy trunek.
- To jak, powiesz mi wreszcie? - Ryan zmrużył oczy. Nie próbował żartować, tak jak w klubie, ponieważ wiedział, że prędzej czy później będzie musiał mu to wyjaśnić. Szybko zaczął układać w głowie całą historię, bo nie miał na razie zamiaru mówić mu prawdy. Wiedział, że jeśli Justin dowie się, że Madison jest córką Andersona, zacznie traktować ją gorzej niż teraz. Wolał, by wprowadził ją w ich świat jak zwykłą, neutralną osobę, nauczył ją i przekazał swoją wiedzę najlepiej, jak tylko potrafi, by później sam mógł ją przejąć.
- Czemu nic o tym nie wiem? Dlaczego ją przyjąłeś, skoro to dziwka Starego? Może wysłał ją tu specjalnie, bo znowu chce nas sprzedać? - Justin drążył dalej.
- Już wiesz. Z resztą co to za różnica, czy ona jest od Andersona czy też nie? Nie możesz powiedzieć, że moja decyzja była zła. Nadaje się do tej roboty i może przynieść nam duże zyski.
- Zorientowałem się od razu, kiedy tylko zobaczyłem, że ma przy sobie nasz towar. Nadaje się? Zapomniałeś już, co zrobiła w klubie? Poza tym gdyby nie ja, to nic by nie sprzedała. Stary, zastanów się co robisz, bo nie chcę wpakować się w kolejne gówno - powiedział stanowczo.
- Daj spokój, to był jej pierwszy dzień. Nie widzisz, jaka jest zagubiona? Kiedyś też taki byłeś, więc wyluzuj.
- Pierwszy dzień? Myślałem, że skoro pracuje w podobnej branży to radzi sobie lepiej. Zwłaszcza z facetami.
Ryan pokręcił głową. Miał nadzieję, że jakoś uda mu się odwieść Justina od tego tematu, jednak on ciągnął go dalej. Ta sytuacja zmusiła Butlera do ustalenia ostatecznych fałszywych informacji i przekazania ich Justinowi,  a później Andersonowi.
- Mówię ci to w tajemnicy. Nie wiem, co łączy ją z Andersonem, ale z tego, co mówił - nic. Spotkali się kiedyś w barze i ona mu się żaliła, że nie ma pieniędzy i chyba będzie musiała zacząć się puszczać, a on zaproponował jej pomoc. Wtedy zgłosił się do mnie i zapytał, czy przyjmę ją na jego miejsce. Na początku się nie zgodziłem, ale kiedy ją zobaczyłem - na chwilę przerwał i uśmiechnął się pod nosem na myśl o Madison - zmieniłem zdanie. Więc nie dziw się, że spieprzyła sprawę, skoro jest zielona. W każdym razie, ja wierzę, że coś z tego będzie.
- Od kiedy Anderson jest taki miłosierny? Jestem pewien, że za tą przysługę zrobiła mu co najmniej loda. Poza tym mieszkają razem, więc niech nie pieprzy głupot. Ja swoje wiem i nie ufam już temu dupkowi.

- Myśl, co chcesz - westchnął. - Też mu nie ufam tak, jak kiedyś, ale możesz wierzyć mi na słowo. Szczerze mówiąc, mam gdzieś to, co ona z nim robi. Bardziej interesuje mnie to, co robi dla nas i tego się trzymajmy. - Justin spojrzał na niego z politowaniem i parsknął. Nie podobała mu się ta decyzja i nie ukrywał tego. - Nie chcę, żeby powtórzyła się sytuacja z dzisiaj. Lepiej zrób coś z tym, bo następnym razem dostaniesz po dupie - Ryan ostrzegł go.
- Ja? To raczej twój problem.
- Jeśli jeszcze nie zdążyłeś się zorientować, to ty ponosisz za nią odpowiedzialność.
- Co? Od kiedy?! - Oburzył się.
- Od teraz. Masz ją wszystkiego nauczyć. Może trzeba poświęcić jej trochę więcej czasu, ale dasz radę. Zobaczysz, jeszcze zmienisz zdanie - powiedział próbując podnieść go na duchu. Justin spiorunował go wzrokiem. Już nie chodziło o to, że będzie musiał się nią zająć. Wciąż był zły, ponieważ Ryan podjął decyzję bez wcześniejszego omówienia z nim tej sprawy. Na dodatek przyjął dziewczynę, która ma coś wspólnego z Andersonem i może im zaszkodzić.
- Wiem, że to nie jest spełnienie twoich marzeń, ale takie życie. Nikt nie powiedział, że zawsze będzie kolorowo - dokończył i puścił mu oczko. Chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz powstrzymał się i wrócił do środka.
Madison przez cały czas siedziała w tym samym miejscu, które wskazał jej Ryan. Kiedy Justin wpadł do środka, podszedł do niej, chwycił mocno za nadgarstek i pociągnął za sobą w głąb mieszkania. Zdezorientowana dziewczyna niemalże biegła próbując dotrzymać mu kroku. Kiedy zatrzymali się przed drzwiami jednego z pokoi, wciąż ściskał ją mocno swoją dłonią. Uniósł wolną rękę i wystukał krótki kod. Po chwili oboje usłyszeli głos: "Kto tam?". "Dobrze wiesz, że to ja! Otwieraj!" - krzyknął zdenerwowany Justin, a wtedy drzwi uchyliły się. Oczom pary ukazała się wysoka, szczupła blondynka <klik>.
- Czego chcesz? - Spytała oschle.
- Przyprowadziłem ci gościa - odpowiedział ignorując jej pytanie.
- Kto to jest? - Ciągnęła.
- Czy to ważne? - Kiedy z jego ust padły te słowa, Madison spojrzała na niego ze smutkiem. Zabolało ją to, że chłopak mówi o niej w taki sposób.
- Rozumiem, że sam załatwisz tą sprawę... - powiedziała i zaczęła zamykać drzwi. Nie udało jej się to jednak, ponieważ Justin zablokował je swoją ręką. Oparł się o nie przenosząc na drewnianą płytę cały ciężar swojego ciała.
- Słuchaj. To jest dziwka Andersona, którą twój brat kazał mi się zająć. Masz jej pokazać, co i jak - wycedził cicho, a dziewczyna pokiwała głową. Chłopak puścił drzwi i wepchnął do środka wciąż stojącą na zewnątrz Maddie. Brunetka dobrze słyszała wszystko, co powiedział. To oznaczało, że Justin nie znał prawdy.
"Brak uczuć i wieczne intrygi - to nie jest miejsce dla mnie. Nie chcę tak żyć" - pomyślała przekraczając próg pokoju blondynki.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
Moi drodzy, już jest! Z góry przepraszam za wszelkie błędy, właśnie skończyłam i nie mam siły na ich szukanie. Wybaczcie za tak długą nieobecność, mam nadzieję, ze Was nie zawiodłam :) Tak jak już pisałam zaszły pewne zmiany i to nie tylko jeśli chodzi o kolor włosów Justina. Pojawiła się nowa postać, która szczerze mówiąc jest wpadką, bo nie było jej w żadnych wcześniejszych planach. Myślę, że wzbogaci nieco fabułę. Dajcie znać, co o niej sądzicie. A jakie jest Wasze stanowisko w związku z kłamstwem Ryana? Piszcie, bo lubię czytać wasze komentarze. Nie jest ich dużo, ale zawsze piszecie szczerze, a to jest dla mnie najważniejsze. Jeśli znacie kogoś, kto lubi czytać ff albo po prostu kogoś, kogo według Was zainteresuje moje opowiadanie, podeślijcie mu link bloga. Cieszę się, że jesteście, ale nie ukrywam, że chciałabym, żeby było nas więcej ;)
Co do następnego rozdziału to jest on jedną wielką niewiadomą. Nie spodziewajcie się go zbyt szybko. Wchodźcie tu czasem, bo na pewno pojawi się wcześniej jakieś info.
Kocham mocno

10 komentarzy

  1. szkoda, ze nie dodalas od razu całego rozdziału ale ciesze sie, ze w koncu dodalas cokolwie, od poczatku czytania tego ff mialam wrazenie, ze opowiadanie mimo calkiem powszechnej fabuły bedzie na swoj sposob oryginalne dlatego nie zawiedz mnie, a co do rozdziału to jest dobry i czekam na kolejna czesc @fairlessbieber

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz, jak ubolewam z tego powodu, ale postaram się go dokończyć jak najszybciej. Co do fabuły to wiadomo, że ciężko jest wymyślić coś, czego jeszcze nie było, ale staram się tu wpleść jak najwięcej sytuacji z mojego życia, które były/są dość nietypowe oraz oczywiście moje szalone pomysły, dlatego mam nadzieję, że koniec końców nie zawiodę. Jeszcze raz dzięki za miłe słowa. Podnosisz mnie na duchu, naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze wiem, ze ciezko jest wpasc na cos oryginalnego w ff bo sala takowe pisze chociaz nie na blogu ale wierze, ze dasz rade i bedziesz potrafila pisac caly czas zaciekawiajac czyms czytelnika, druga polowa rozdzialu tez jest dobra, nie powiem, ze nie dlatego zycze caly czas weny i pamietaj zeby nie pisac nic na sile tylko dla przyjemnosci i ciesze sie, ze moje slowa jakos cie podbudowuja haha a co do rozpromowania to jesli masz konto na tt polecam tam spamowac z linkiem @fairlessbieber

      Usuń
  3. Witam! Bardzo podobało mi się rozwinięcie tego rozdziału. Wydaje mi się, że nowa postać może wprowadzić wiele nowych, ciekawych wątków. Ciekawi mnie, czy kłamstwo Ryana wyjdzie niedługo na jaw. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam, Karolcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz Karolcia, zawsze można na Ciebie liczyć <3 Kmwtw haha

      Usuń
  4. Lepiej późno niż wcale, czyż nie tak? ;)
    Znalazłam jeden błąd interpunkcyjny (i nie zwróciłabym pewnie na niego uwagi, gdyby nie to, że wkradło się niepotrzebne słowo): "Była na w tej okolicy po raz pierwszy, jednak nie miała szansy przyjrzeć się jej dokładniej, ponieważ chłopak zamknąwszy samochód od razu skierował się w stronę najbliższego budynku." - "na" jest tu niepotrzebne i powinien być przecinek po "chłopak" i "samochód" (jest to wtrącenie, warto o tym poczytać w wolnej chwili). Zgaduję, że błędów było troszkę więcej, ale, jak już wspomniałam, nie patrzyłam pod tym kątem, czytając.
    Zastanawia mnie postać ojca Madison. Z tego, co zdołałam zrozumieć, nie jest zbyt popularny w tych kręgach. I co on takiego zrobił, że lepsze dla Madison jest to, żeby udawała dziwkę i ukrywała fakt spokrewnienia? Na jej miejscu spieprzałabym, gdzie pieprz rośnie (ale o tym już pisałam). Pal licho dumę, tutaj chodzi o przyszłość, która nie barwi się na kolorowo (wątpię, by zdołała zdobyć taką pozycję w tym szemranym towarzystwie, by mogła spokojnie z tego wyżyć). Zaczynam się rozwodzić, ale dawno mnie tu nie było, więc mam nadzieję, że wybaczysz. :)
    Zgaduję, że siostra Ryana (prawda?) nieźle tutaj pokićka, przez co nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ❤
    Anonimus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To słowo to jakieś nieporozumienie, nie wiem kto je tam wpisał haha ;) Jak już pisałam w notce pod postem, wrzuciłam rozdział tylko po wstępnym sprawdzaniu, bo naprawdę nie miałam już siły czytać go 123432 raz. W kwestii interpunkcji: stawiam przecinki "na czuja" i doskonale wiem, że czasem jest ich albo za dużo albo za mało. Ale jak to mówią, praktyka czyni mistrza ;) Mimo to doceniam Twoją kolejną uwagę. Jako jedyna pilnujesz mnie jeśli chodzi o język, a to jest bardzo ważne. Przyznaję bez bicia, że po udostępnieniu rozdziału nie wchodziłam tu i nie śledziłam linijka po linijce, więc jakieś błędy jeszcze są obecne.
      Minie trochę czasu, nim ujawnię, czemu nikt go nie lubi, bo co tu kryć, to jest jedna z największych zagadek tego opowiadania. To dopiero pierwszy dzień jej pracy i jeszcze nie dobiegł końca, więc jest szansa, że ucieknie. Tak, odesłałam Was do bohaterów, a tam są dwie postacie o tym samym nazwisku. Wątpię, że ktokolwiek wziął ją za żonę naszego kochanego szefa, więc nie pozostaje jej nic innego jak rola siostry. Jeśli wrodziła się do swojego braciszka - to nieuniknione ;>
      Nie mam Ci czego wybaczać! Uwielbiam, kiedy tu piszecie i się tak rozwodzicie, bo wtedy ja też mogę się wygadać. Dzięki za komentarz, do następnego! :*

      Usuń
    2. Wiem, wiem, już pisałam komentarz, ale jaki śliczny szablon! ❤
      Anonimus :D

      Usuń
    3. Dziękuję! Nareszcie udało mi się to załatwić i cieszę się, że nie tylko mnie przypadł do gustu :)

      Usuń
  5. Co się obijasz? Pół roku mija, a rozdziału jak ni ma, tak ni ma. Choćby był tylko jeden czytelnik (a z pewnością jest ich więcej), nie możesz ot tak pozostawiać nas bez żadnych wiadomości. Martwię się. Już nawet nie chodzi, że ciekawią mnie dalsze losy bohaterów. Coś się stało?

    Anonimus

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.