14 sierpnia 2016

7. You'd better choose right

- Co tak stoisz? - Spytała blondynka. Madison zrobiła kilka kroków do przodu i usiadła na wskazanym przez Hayley krześle. Nieznajoma stanęła na przeciw niej, założyła ręce na klatce piersiowej i pochyliła się lekko w stronę brunetki. Po chwili rozpoczęła rozmowę.
- Co cię tu sprowadza?
- To, co wszystkich - odpowiedziała całkiem odważnie. Butler nie pozostawił jej innego wyjścia - musiała brnąć dalej w to okropne kłamstwo, ponieważ wszyscy w ekipie wiedzieli już, że jest "panienką Andersona".
Miała nadzieję, że ta rozmowa nie będzie trwała zbyt długo, ponieważ nie chciała wymyślać na poczekaniu kolejnych bzdur na swój temat.
- Racja, głupie pytanie. - Blondynka zmrużyła oczy i zmierzyła ją od góry do dołu. - I co, myślisz, że cię wszystkiego nauczę?
- Ja wcale tak nie m... - Zaczęła Madison. Urwała swoją wypowiedź, ponieważ drzwi otworzyły się nagle na oścież, a do pokoju wszedł Ryan.
- Co ty robisz? - Spytał ze zdziwieniem niespodziewany gość.
- O to samo chciałam spytać. Może wytłumaczysz mi, dlaczego Bieber mi ją tu podrzucił? Czemu nic o niej nie wiem?
Mężczyzna, słysząc o sprytnym posunięciu Justina, zacisnął swoje pięści. Obawiał się, że Madison zdążyła już coś powiedzieć na swój temat, dlatego zdecydował się na szybkie działanie. Machnął ręką dając w ten sposób znać, by blondynka wyszła na chwilę na korytarz.
- Co jest grane? - Spytała, kiedy tylko opuściła pokój.
- Wykończycie mnie, naprawdę - westchnął. - Przecież powiedziałem mu wyraźnie, że ma się tym zająć, a on jak zwykle musi zrobić wszystko po swojemu. Kazałem mu ją wyszkolić, ale jak widać, stanowi to dla niego ogromny problem. Myślałem, że już odpuścił z tym Andersonem, ale chyba nigdy nie da za wygraną.
- Szczerze mówiąc, popieram go. To może być jakiś podstęp. Poza tym, dlaczego dowiaduję się o tej dziewczynie dopiero teraz? Możesz mi to wreszcie wytłumaczyć?
- Wszystko działo się na dniach i nikt oprócz was o niej nie wie. Z resztą, to ja jestem szefem i to ja podejmuję ostateczne decyzje, więc dajcie już spokój. Dobrze wiecie, że Stary zrobi wiele, by wrócić do łask. Powiedział, że chce ją wesprzeć, bo jest młoda i szkoda mu jej, ale ja myślę, że tak naprawdę chce jak najszybciej spłacić dług, a ona ma po prostu mu w tym pomóc.
- Bidulka, pewnie nie wie, że będzie na niego pracować - powiedziała Hayley udając współczucie. - W sumie masz rację. Anderson nie odważy się wykonać jakiegokolwiek kroku przeciwko nam, bo wie, że tym razem może przypłacić życiem. Nie zmienia to jednak faktu, że wrobiliście mnie w tę robotę. Ale ja nie jestem tchórzem, tak jak Bieber, więc przyjmuję wyzwanie. Co wy byście beze mnie zrobili...
- Kocham cię, wiesz? - Powiedział i cmoknął ją w czoło. - Nie przejmuj się nim, zapłaci mi za to. Dobrze, że od razu zorientowałem się, co jest grane i tu przyszedłem. Dzięki temu mamy nad nim przewagę.
Hayley uśmiechnęła się na myśl, że kłamstwo nie ujdzie Justinowi na sucho. Obróciła się na pięcie i wróciła do pokoju, by kontynuować rozmowę.
Blondynka podeszła do Maddie, złapała ją za ramię i spojrzała prosto w oczy. Chciała, 
by dziewczyna skupiła się na tym, co do niej mówi.- Słuchaj księżniczko, to nie jest wakacyjna praca, którą będziesz mogła rzucić, kiedy ci się tylko spodoba. Tu nie ma miejsca dla słabych. Jeśli chcesz przetrwać - musisz się podporządkować. Zastanów się, czy naprawdę tego chcesz, bo od teraz twoje życie będzie wyglądało zupełnie inaczej. Nie mówię tego, by cię przestraszyć. Po prostu informuję, że możesz jeszcze się wycofać. Bieber wrobił mnie w niańczenie, więc będziemy musiały się trochę razem pomęczyć, ale nie martw się, ze mną wyjdziesz na ludzi. No, to chyba tyle na dzisiaj. Możesz już iść - wypowiadając ostatnie słowa zdjęła z Madison swoją rękę i odsunęła się od niej. Brunetka głęboko westchnęła, wstała z krzesła i ruszyła do wyjścia. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, dlatego skierowała się tam, skąd przyszła.
Przekraczając próg salonu spojrzała w stronę stołu, przy którym siedziała ekipa Butlera. Zgromadzeni, tak jak poprzednio, nie zwrócili na dziewczynę uwagi, ponieważ byli zajęci grą. Madison usiadła na kanapie i po chwili wznowiła swoje obserwacje. Starała się odszukać znajomą twarz wśród tłumu mężczyzn. Słowa, które padły z ust tej osoby zabolały ją, ale tylko dzięki niej mogła wrócić do domu.
Podczas czekania na wybawcę powróciła myślami do słów wypowiedzianych przez Hayley. Nie wierzyła, że ma jeszcze jakąkolwiek szansę, by to odkręcić. Nadal nie rozumiała
, dlaczego Ryan ukrywał przed wszystkimi jej prawdziwą tożsamość. Ale to nie był jej największy problem. Słowo "dziwka" co chwilę pojawiało się w jej głowie, powracając niczym echo i przypominając, że czeka ją nie tylko rozmowa z Butlerem, ale również z ojcem. Nie mogła ukrywać dłużej przed nim prawdy. Kochała go, dlatego chciała być wobec niego szczera. Obawiała się jednak, że uwolnienie się od kłamstwa nie wystarczy jednak, by przywrócić ich rodzinie spokój.
Kiedy tylko drzwi balkonowe uchyliły się, wzrok Maddie powędrował w ich stronę, a w jego zasięgu znalazł się wysoki blondyn. Chłopak podniósł nerwowo rękę, by odgarnąć niesforne kosmyki włosów, które opadały na jego czoło. Czuł się obserwowany, dlatego rzucił kątem oka w stronę dziewczyny, która czekała właśnie na niego. Po chwili poszedł do kuchni i postawił na blacie pustą butelkę po piwie. Podszedł do grupki chłopaków i pożegnał się z nimi, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem w stronę wyjścia. Madison, która bacznie go obserwowała, zerwała się na równe nogi i podążyła za nim, kiedy chłopak machnął ręką w jej stronę. Nawet na nią nie spojrzał, ale wiedziała, że w ten sposób daje jej znak do wyjścia.
Kiedy dziewczyna przekraczała próg mieszkania, Justin czekał już w windzie. Nagle jej drzwi zaczęły się zamykać, ale chłopak pozostał niewzruszony. Przestraszona Madison ruszyła biegiem w ich stronę. Udało jej się je zatrzymać i wejść do środka w ostatniej chwili. Zdyszana stanęła na przeciwko towarzysza, który był wpatrzony w podłogę. Kiedy winda zatrzymała się, przygryzł policzki i spojrzał na nią spode łba. Jego wzrok był przerażający i przeszywał Madison niemalże na wylot. Na szczęście dla niej, drzwi otworzyły się, dzięki czemu mogła uciec od jego spojrzenia.
Jechali w ciszy, która sprzyjała osobistym rozważaniom. Bieber  wciąż odtwarzał w myślach rozmowę z Butlerem. Nie mógł pogodzić się z jego samodzielną decyzją, miał do niego ogromny żal. Nie rozumiał, dlaczego przyjaciel naraził ich na tak duże niebezpieczeństwo. Czuł, że Madison może przynieść im jeszcze większe kłopoty niż Anderson, dlatego podjął działanie na własną rękę. Pierwszym jego krokiem było zboczenie z trasy prowadzącej do domu i skierowanie się w stronę najniebezpieczniejszej dzielnicy Nowego Jorku.
Madison była jeszcze bardziej wystraszona niż wtedy, kiedy tu przyjechała. Negatywne emocje nie były jednak wywołane rozmową z blondynką. Słowa nieznajomej utwierdziły ją tylko w przekonaniu, że podpisała pakt z samym diabłem. W tej chwili bardziej niepokoił ją unoszący się w powietrzu zapach alkoholu. Wiedziała, że Bieber pił, choć nie było tego po nim widać. Nie miała jednak pojęcia, jaką ilość spożył, dlatego obawiała się o bezpieczny powrót do domu. Prędkość, z jaką jechał samochód wciąż się zwiększała. Dziewczyna rzuciła kątem oka na licznik i szybko odwróciła głowę w drugą stronę.  Z trudem przełknęła ślinę uświadamiając sobie, z jak duża prędkością mkną przez miasto.
Kiedy znaleźli się na terenie Bronxu, minęli kila przecznic i zatrzymali się. Chłopak bez słowa wysiadł z auta. Serce Madison waliło jak młot. Nie wiedziała, co się dzieje, dlatego była przerażona. Cieszyła się jednak, że samochód wreszcie stanął. Nagle drzwi pasażera otworzyły się, a wytatuowana ręka złapała za nadgarstek dziewczyny i pociągnęła ją w swoją stronę. Maddie nie ruszyła się z miejsca, ponieważ była przypięta pasem. Zdenerwowany Justin szybko go odpiął i ponownie chwycił ją za rękę. Tym razem udało mu się wyciągnąć ją na zewnątrz. Trzasnął drzwiami i odepchnął od siebie dziewczynę. "Co ty robisz?!" - Spytała przerażonym głosem, lecz chłopak nawet na nią nie spojrzał. Wsiadł do auta i odjechał z piskiem opon.
Madison stała jak wryta i patrzyła, jak auto odjeżdża w bezpieczną stronę miasta. Kiedy zniknęło z zasięgu jej wzroku, oparła się o ścianę budynku i bezsilna osunęła na ziemię. Z jej oczu popłynęły gorzkie łzy. Zakryła twarz dłońmi, by nie było słychać, jak szlocha. Nie miała pojęcia, co się przed chwilą stało, a tym bardziej co ma zrobić. Bała się ruszyć gdziekolwiek, ponieważ był środek nocy, a ona znajdowała  się sama w dzielnicy, w której nie działy się dobre rzeczy. Wiedziała, że nie może siedzieć bezczynnie. Wzięła kilka głębokich wdechów, a kiedy się uspokoiła - zaczęła myśleć racjonalnie. Zerwała się na równe nogi i sięgnęła po torebkę, która leżała na środku chodnika. Otworzyła ją i zanurzyła swoją rękę w poszukiwaniu telefonu. Nie mogła go znaleźć, dlatego zaczęła potrząsać torbą z nadzieją, że komórka wypadnie. Kiedy wyleciały z niej już wszystkie rzeczy, upadła na kolana i zaczęła je dokładnie przeszukiwać. Niestety, na próżno.
Odjeżdżając z miejsca, w którym zostawił Maddie, czuł ulgę. Spokój nie towarzyszył mu jednak zbyt długo. Kiedy opadły emocje, Justin zaczął zastanawiać  się, co zrobił. Zostawienie dziewczyny na pastwę losu było najgorszym pomysłem, jaki mógł przyjść mu do głowy. Nie był to sposób na pozbycie się problemu, wręcz przeciwnie. Takie zagranie było wyrazem słabości i mogło doprowadzić jedynie do kolejnej kłótni z Ryanem.
Dziewczyna wciąż siedziała i zastanawiała się, co zrobić. Bała się ruszyć gdziekolwiek w poszukiwaniu budki z telefonem. Poza tym do kogo miała zadzwonić? Do ojca - wykluczone, do matki - tym bardziej wykluczone. Jedyną deską ratunku była Vicki, ale gdyby Maddie skontaktowała się z nią, musiałaby jej wytłumaczyć tą całą sytuację, co również nie było jej na rękę. Zrezygnowana postanowiła, że poczeka, aż zacznie świtać i wtedy poszuka najbliższej stacji metra.
Siedziała bezczynnie nie wiedząc nawet, która jest godzina. Czas dłużył jej się nieubłaganie, ale nie miała wyjścia, musiała czekać na pierwsze promienie słońca. Cały czas rozglądała się uważnie. Nagle dostrzegła pojazd zmierzający w jej kierunku. Wstała i ukryła się za ścianą jednego z budynków nie chcąc, by ktokolwiek ją zauważył. Kiedy auto zwolniło, jej serce zaczęło bić jak młot.
- Wsiadaj! - Zawołał tajemniczy głos. Dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. - Nie słyszałaś, co powiedziałem? - Odezwał się ponownie. Odetchnęła z ulgą, ponieważ rozpoznała go.
- Czy ty jesteś normalny?! Co to ma znaczyć!? - Krzyczała idąc w stronę samochodu. Chłopak nie odezwał się słowem. Wystawił jedynie rękę przez okno i machnął dając  znać, żeby wsiadła. Kiedy dziewczyna była już w środku, spojrzał na jej twarz. Ku jego zdziwieniu była sucha, ale udało mu się dostrzec na policzkach czarne smugi, które pozostawił po sobie tusz do rzęs. Uśmiechnął się diabelsko na myśl, że udało mu się doprowadzić ją do takiego stanu.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć - odpowiedział jak gdyby nigdy nic i ruszył.
- Słucham?! Zostawiłeś mnie w środku nocy na Bronxie i to tyle co masz mi do powiedzenia?! - Otworzyła szeroko oczy nie wierząc własnym uszom. Chłopak milczał. - Wiesz co? Tacy ludzie, jak ty, powinni się leczyć - podsumowała i założyła ręce na klatce piersiowej jak mała dziewczynka, której zabrano ulubioną lalkę.
Nagle auto zatrzymało się gwałtownie. Justin chwycił podbródek dziewczyny i obrócił jej głowę w swoją stronę.
- Teraz ty mnie posłuchaj - wycedził patrząc jej prosto w oczy. - Chcesz wiedzieć, co to było? To było ostrzeżenie - skłamał. - Ja nie uwierzę w bajki Andersona tak jak Ryan, ani nie dam się zwieść twojej pięknej buźce. Dobrze wiem, że ten dupek knuje przeciwko nam, więc nawet nie próbuj mu pomagać, bo źle skończysz. Radzę ci się zdecydować, dla kogo pracujesz i lepiej, żebyś wybrała nas.
Kiedy auto zatrzymało się pod znaną jej kamienicą, wysiadła z niego bez słowa i ruszyła w stronę wejścia. Wbiegła na górę, ponieważ chciała jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu. Złapała za klamkę, lecz drzwi, ku jej zdziwieniu, były zamknięte. Szukanie kluczy zajęło jej chwilę. W tym czasie na górę dotarł też Justin. Sięgnął do kieszeni, z której wyjął telefon.
- To chyba twoje - powiedział podając Madison urządzenie. Dziewczyna wyciągnęła rękę i wyrwała komórkę bez słowa.
Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, usłyszała kroki. Do przedpokoju wszedł ojciec.
- Madison! - Zawołał i rzucił się dziewczynie na szyję. - Gdzie ty byłaś tyle czasu?! Nie wiesz, jak się martwiłem. - Brunetka z trudem powstrzymała cisnące się do jej oczu łzy i odepchnęła od siebie mężczyznę.
- Dobrze wiesz, gdzie byłam i co robiłam. Teraz ty mi powiedz, gdzie byłeś i co robiłeś przez te wszystkie lata. Jeśli chcesz wyjść z tego piekła, musisz być ze mną szczery. - Anderson zacisnął pięści. Miał nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał wracać do tamtych spraw. Niestety, nie miał wyjścia. By zamknąć ostatecznie ten rozdział, musiał wyznać córce całą prawdę. Chciał jednak, by ona też była z nim całkowicie szczera.
- Powiem ci, jak ty mi powiesz, dlaczego byłaś przedwczoraj u matki, a ja nic o tym nie wiem.
Usta dziewczyny uformowały się w wąską linię, ponieważ nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Znów musiała wybrać, czy skłamać, czy wyjawić swoje tajemnice.



Witam wszystkich po dość długiej nieobecności! 
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda. Jakiś czas temu rozpoczęłam najdłuższe wakacje w życiu. Miałam i wciąż mam wiele planów, a jednym z nich jest skończenie tego opowiadania. Powiem szczerze, że to, co sprawia mi największą przyjemność z drugiej strony jest ogromnym wysiłkiem. Pomimo to walczę dalej, bo trzeba iść do przodu pomimo tych wszystkich przeciwności, którymi podczas procesu tworzenia są brak weny i niezdecydowanie. Nie mam zamiaru się poddawać tylko dlatego, że sama nie wiem jeszcze, jak potoczą się losy bohaterów. Nie jestem zadowolona z tego, że napisałam większą część tego rozdziału dawno temu, a dodaję dopiero teraz, bo nie za bardzo wiedziałam, jak go zakończyć. Tak być nie powinno, dobrze o tym wiem, ale nie próbuję nawet się usprawiedliwiać, bo tak długa nieobecność to wstyd i hańba. Duże przepraszam dla tych, którzy wciąż tu są. Dzięki statystykom wiem, że czasami ktoś tu zagląda, więc nie mogę pozostawić tego bloga na pastwę losu.
Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie o tym wszystkim, co się tutaj wydarzyło. Ciekawe, co dalej...
Trzymajcie się cieplutko

1 komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.