4 grudnia 2015

5. Dirty work

Kiedy tylko przekroczyła próg pokoju, trzasnęła drzwiami i zamknęła je znajdującym się w ich zamku kluczem. Opadła na łóżko i skuliła się w kłębek jak małe, bezbronne zwierzątko. Sięgnęła ręką poduszkę, położyła ją na głowie i przycisnęła do niej najmocniej, jak tylko potrafiła, żeby nie słyszeć wołającego ją ojca. Dziewczyna nie miała zamiaru mu odpowiadać, a tym bardziej wychodzić ze swojej kryjówki, w której czuła się dobrze. Nie wiedziała, czy chce dowiedzieć się czegoś więcej, skoro słowa, które usłyszała do tej pory zabolały ją tak bardzo.
- Madison, otwórz mi wreszcie! Proszę, musimy porozmawiać! - Krzyczał błagalnie stojący pod drzwiami pokoju Anderson. Wiedział, że córka jest na niego zła i nie ma ochoty na rozmowę, ale chciał jej wszystko wytłumaczyć. Zdawał sobie również sprawę, że ta wymiana zdań przyjmie formę spowiedzi, ponieważ będzie musiał wyjawić wszystkie grzechy, których dopuścił się przez te kilka ostatnich lat pracując dla Butlera, ale był na to gotowy. Do tej pory żył z nadzieją, że uda mu się ukryć przed córką pewne sprawy, lecz w obliczu zaistniałej sytuacji już nic nie pozostawało tajemnicą. Anderson był niczym otwarta księga, z której Madison mogła wyczytać wszystko. Problem polegał na tym, że wcale nie chciała tego robić. Wystarczyło kilka słów Ryana, by zaczęła myśleć o ojcu tak, jak przed znalezieniem skrywanych przez jej matkę listów. Zawsze była ciekawa, co robił wtedy, kiedy nie było go przy niej. Zaintrygowało ją to jeszcze bardziej, kiedy zobaczyła go zabawiającego się z grupą nastolatków na domówce u sąsiada. Obawiała się, że to nie jest coś, o czym powinna wiedzieć, ale pomimo to chciała poznać prawdę. Teraz, kiedy znała jej część, próbowała wyrzucić z siebie to wszystko, lecz nie mogła. Powoli docierało do niej, że przyjmując propozycję Butlera również ona zaczynała należeć do tego zdemoralizowanego świata, w którym każdy dba tylko o  własne interesy. Żałowała, że przekroczyła próg mieszkania ojca z nadzieją na poprawę swojej sytuacji. Miała do siebie pretensje, bo zaufała człowiekowi, który ukrywa przed nią swoje prawdziwe oblicze i uwierzyła, że ta maska, którą miał na sobie Anderson jest prawdziwa.

Odetchnęła z ulgą, kiedy przestała słyszeć wołanie ojca. Wiedziała, że to nie koniec, ale cieszyła się, że ma chociaż chwilę spokoju. Zdjęła z głowy poduszkę i wyciągnęła się na materacu. Nie musiało minąć dużo czasu, by został on znów zakłócony. Usłyszała krótki dźwięk i sięgnęła po telefon leżący na szafce nocnej. Usiadła na brzegu łóżka, ponieważ po zapoznaniu się z treścią wiadomości nie była pewna, czy przeczytała wszystko poprawnie. Kiedy sprawdziła, że wzrok jej nie zawiódł, przestraszyła się. Spojrzała na zegarek, a po chwili wstała i zaczęła się przygotowywać <outfit> bo nie miała zbyt wiele czasu. Wiedziała, że jeśli nie przyjdzie, wpadnie w jeszcze większe kłopoty.
Kiedy była już gotowa, podeszła do drzwi i otworzyła je bardzo powoli nie chcąc, by ojciec usłyszał, jak wychodzi. Być może jej plan by się powiódł, gdyby Anderson nie siedział oparty o ścianę na przeciwko sypialni. Gdy tylko przekroczyła jej próg, podniósł opuszczoną głowę i spojrzał jej prosto w oczy. Dziewczyna zamarła na moment, lecz po chwili ruszyła jak gdyby nigdy nic w stronę drzwi wejściowych. Mężczyzna wstał z podłogi i złapał ja za ramię. Madison pozostała niewzruszona, dlatego obrócił ją w swoją stronę.
- Porozmawiasz ze mną?
- A mamy o czym rozmawiać?
- Proszę cię, nie utrudniaj. Chciałem ci to wytłumaczyć już wcześniej, ale...
- Ale tego nie zrobiłeś. A teraz przepraszam, śpieszę się - powiedziała stanowczym tonem i wyrwała się z jego uścisku. Kiedy chwyciła za klamkę, złapał ją ponownie tym razem znacznie mocniej.
- Gdzie?
- Dobrze wiesz, gdzie idę. Gdyby nie ty, to nie musiałabym tego robić.
- Nie musisz robić tego dla mnie, sam załatwię swoje sprawy. Poza tym to nie jest odpowiednie towarzystwo dla ciebie.
- Naprawdę? Sam się w takim obracasz, więc nie mów mi, co mam robić, a czego nie. 

Zabolały go słowa córki, lecz pretensje mógł mieć tylko i wyłącznie do siebie. Nie był z nią szczery, dlatego zasłużył na takie traktowanie. Nie chcąc pogarszać tej i tak już beznadziejnej sytuacji, powiedział tylko, by na siebie uważała i pozwolił jej odejść.



***

Wyciągnęła z torebki telefon i jeszcze raz przeczytała wiadomość od Ryana: "Dzisiaj o 21 pod Energy. Powodzenia ;)". Czas i miejsce zgadzały się z informacją. Przed wejściem do klubu stała długa kolejka ludzi, którzy czekali aż ochrona wpuści ich do środka. Madison nie wiedziała, czy powinna do nich dołączyć czy stać gdzieś na uboczu. Widząc jak niektórzy zniecierpliwieni imprezowicze próbowali przepchnąć się przez tłum na sam początek, postanowiła zostać w miejscu,w którym się znajdowała. Co chwilę zerkała na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić, która godzina. Była sama w obcej jej dzielnicy, dlatego im dłużej czekała, tym bardziej martwiła się, że może jej się coś stać. Nie wiedziała nawet, na kogo czeka, więc przypatrywała się dokładniej każdej osobie opuszczającej klub. Nagle ktoś złapał ją za ramię i obrócił w swoją stronę.
- Madison? - Zapytał nieznajomy. Przestraszona dziewczyna nie była w stanie nic powiedzieć, dlatego pokiwała tylko głową. Upewniwszy się, że to osoba, której szuka, złapał ją za nadgarstek i pociągnął za sobą w stronę wejścia. Kiwnął głową na ochroniarza, który wpuścił ich bez kolejki. Chłopak sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej małą torebkę.
- Na dzisiaj tyle. Powodzenia - powiedział i przekazał jej towar, po czym odszedł zostawiając ją w tłumie obcych ludzi. Madison spojrzała na woreczek z marihuaną, a potem rozejrzała się wokół w poszukiwaniu potencjalnych klientów. Nie chciała mieć kłopotów, dlatego musiała się tego pozbyć. Była przerażona, ponieważ nie wiedziała jak zacząć swoje zadanie. Na początku ruszyła w stronę parkietu. W tym samym kierunku zmierzał również jej sąsiad, który przyspieszył jak tylko ją dostrzegł. Kiedy był wystarczająco blisko, odezwał się.
- Gdzie masz partnera? - Spytał. Dziewczyna wzdrygnęła się pomimo, że od razu rozpoznała ten głos. Stanęła w miejscu, wtedy Justin przysunął się do niej jeszcze bardziej naruszając w ten sposób jej strefę bezpieczeństwa. Spodziewała się tego spotkania, ale nie była zadowolona, że jednak do niego doszło. Nie chciała mieć nic wspólnego z ekipą Butlera, ponieważ należał do niej jej ojciec. Niestety, zgodziła się na jego warunki i musiała się podporządkować. Poza tym była to jedyna osoba w klubie, którą znała i która mogła jej pomóc, dlatego obróciła się powoli, spojrzała na niego i powiedziała, że jest sama.
<muzyka>
Kąciki ust chłopaka uniosły się delikatnie do góry, kiedy zobaczył, że dziewczyna ściska w dłoni torebkę z kilkoma skrętami tak mocno, jakby chciała ją ukryć. Madison zauważając to, szybkim ruchem schowała je do kieszeni spodni. Towar i jego opakowanie było dobrze mu znane, dlatego przyszło mu na myśl, że Ryan ma coś wspólnego z pojawieniem się jej tutaj. Szybko przypomniał sobie ostatnią imprezę, na której obściskiwał się z Madison na jego oczach. Wiedział, że przyjaciel siedzi na górze w swojej loży i na pewno ich obserwuje, dlatego korzystając z okazji postanowił się na nim odegrać. To on poznał ją jako pierwszy, dlatego uważał, że ma pierwszeństwo w sprawach łóżkowych i postanowił mu to udowodnić. 
Pociągnął ją za sobą do baru i zamówił jej drinka. Zauważył, że dziewczyna ma zły humor, dlatego kiedy tylko skończyła pić poprosił o kolejnego. Sam delektował się w tym czasie swoim papierosem. Kiedy go wypalił, porwał ją na parkiet.
Justin stanął z tyłu i przykleił się do niej. Złączone w tańcu ciała kołysały się delikatnie w rytm muzyki. Swoje dłonie umieścił na jej biodrach, ścisnął je mocno i zaczął zmysłowo przesuwać w górę i w dół. Kiedy Maddie przechyliła głowę lekko na bok, chłopak wtulił swoją twarz w jej ciemne włosy. Wdychając powietrze chłonął jednocześnie zapach jej perfum. Tkwili w tej pozycji przez jakiś czas, aż w końcu Justin rozchylił swoje usta i zaczął składać delikatne pocałunki, pozostawiając mokre ślady na skórze dziewczyny od ucha aż po ramię. Madison była pod wpływem alkoholu, ale nie wypiła ilości wprawiającej człowieka w stan obojętności. Żałowała, że tak nie jest, ponieważ nie chciała tego przerywać. Wciąż była zaintrygowana jego postacią, ale na samą myśl o wykonywanej przez niego i jej ojca pracy czuła wstręt i obrzydzenie.  Negatywne emocje, które się w niej skumulowały wzięły górę, dlatego obróciła głowę i spojrzała mu prosto w oczy nie pozwalając na kontynuowanie tego, co robił do tej pory.  Kiedy ich spojrzenia się spotkały, otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz wtedy usłyszała jego głos: "Podejdź do stolika, przy którym siedzą te pożerające nas wzrokiem blondynki. Teraz na pewno pozbędziesz się tego, co chowasz w kieszeni. Nie dziękuj". Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź pchnął ją delikatnie do przodu i zniknął wśród tłumu. Madison stanęła na chwilę w miejscu nie mogąc uwierzyć w to, co się wydarzyło. Teraz było już pewne, że należy do ich gangu. Weszła w krąg osób, które dla zdobycia pieniędzy wyrzekają się moralnych zachowań i działają według ściśle określonych zasad. Świadczyło to o tym, że to wszystko, co wydarzyło się wcześniej, było tylko i wyłącznie zagraniem mającym na celu wyłudzenie z niej pieniędzy i zaciągnięcie jej do łóżka. Bieber postępował zgodnie z pewnym schematem i podobnie jak jej ojciec nie liczył się z uczuciami innych. Czar rzucony przez niego kilka dni temu nagle prysł.
Wolała nie myśleć o konsekwencjach wynikających z niewykonania powierzonego jej przez Butlera zadania, dlatego wyciągnęła woreczek i podeszła niepewnie do wskazanego przez Justina stolika. Siedzące przy nim dziewczyny od razu zaczęły zadawać pytania na temat chłopaka i obsypywać go komplementami. Madison zaproponowała, że przyprowadzi go do nich, jeśli wezmą od niej trochę towaru. Obawiała się, że ten blef nie zadziała i że będzie musiała szukać nowych klientów, jednak nastolatki od razu się zgodziły i kupiły od niej dwa skręty. Z jednej strony była pod wrażeniem swojego osiągnięcia, z drugiej było jej jednak przykro, że je okłamała i wyciągnęła od nich pieniądze. Miała wyrzuty sumienia, dlatego postanowiła poszukać obiektu ich zainteresowania i choć ten jeden raz dotrzymać słowa. Wiedziała, że będzie to pierwszy i ostatni, bo z czasem przywyknie do kłamstwa, na którym opiera się ta brudna robota.



CZYTASZ = KOMETUJESZ



Jest i on, długo oczekiwany rozdział 5! Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Myślałam, że zawitam tu dopiero w przyszłym tygodniu, ale tak jakoś wyszło, że wpadłam na pomysł i po prostu musiałam go wcielić w życie. Jak już ostatnio wspominałam dobre czasy się skończyły, nie mam żadnych zapasowych rozdziałów i idę na żywioł, dlatego nie wiem kiedy pojawi się tu coś nowego. Ale nie ma się co zamartwiać, trzeba się cieszyć z tego, co jest. Nowych czytelników zachęcam do odznaczenia się po lewej stronie, żebym wiedziała, że jesteście :)
Spodziewaliście się czegoś takiego? Dajcie koniecznie znać, co o tym myślicie! 

6 komentarzy

  1. Witam, to ja. Karolcia. Super rozdzialik. Madison to jest wariatka. Czekam na rozwój tej całej sytuacji. Pozdrawiam i przesyłam całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj jest, ale wszystkiego dowiecie się w swoim czasie :D Dziękuję, kochana! <3

      Usuń
  2. "- A mamy o czym rozmawiać?- Proszę cię, nie utrudniaj. Chciałem ci to wytłumaczyć już wcześniej, ale..." - wypowiedź ojca Madison powinna być od nowego akapitu.
    "- Naprawdę? Sam się w takim obracasz, więc nie mów mi, co mam robić, a czego nie. - Zabolały go słowa córki, lecz pretensje mógł mieć tylko i wyłącznie do siebie. Nie był z nią szczery, dlatego zasłużył na takie traktowanie. Nie chcąc pogarszać tej i tak już beznadziejnej sytuacji, powiedział tylko, by na siebie uważała i pozwolił jej odejść." - według mnie lepiej byłoby, gdybyś napisała to od nowego akapitu, czyli to by wyglądało tak:
    "- Naprawdę? Sam się w takim obracasz, więc nie mów mi, co mam robić, a czego nie.
    Zabolały go słowa córki, lecz pretensje mógł mieć tylko i wyłącznie do siebie. Nie był z nią szczery, dlatego zasłużył na takie traktowanie. Nie chcąc pogarszać tej i tak już beznadziejnej sytuacji, powiedział tylko, by na siebie uważała i pozwolił jej odejść."
    To mi się tak rzuciło w oczy. ;)
    Przez chwilę się obawiałam, że Madison będzie pracować jako "dama do towarzystwa". Ale na szczęście to "tylko" narkotyki. W sumie nie jestem pewna czy się bardziej cieszyć, czy płakać. Ja na jej miejscu od razu bym wróciła do domu. I się obawiam, że to może nie wyjść jej na dobre.
    Tak w ogóle, to jedyne, na co mogę ponarzekać, to to, że jest zdecydowanie za krótko! Ale rozumiem, nauka i inne sprawy, które nie pozwalają oddać się przyjemności pisania. ;)
    Ściskam cieplutko i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :)
    Anonimus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O faktycznie, wygląda to dość kiepsko, dzięki za uwagę. Maddie to mądra dziewczyna, ale często ulega emocjom i to jest chyba jej największy problem. Niestety, nie mogę powiedzieć nic więcej na ten temat. Z czasem sama się dowiesz ;) Wiem i też jest mi z tego powodu przykro, ale starałam się oprzeć ten rozdział głównie na opisach, a nie dialogach, żeby był chociaż troszeczkę bardziej rozbudowany. Postaram się, aby kolejny był dłuższy. Mam nadzieję, że uda mi się go napisać jeszcze w tym miesiącu :) Dziękuję za jak zwykle wyczerpujący komentarz i cenne uwagi, buziaki! <3

      Usuń
  3. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że postanowiła sprowadzić Jaya do tych lasek, głupia. Mogła go zostawić dla siebie, a nie ��/supreme

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postanowiła, ale nie wiadomo, czy go sprowadzi. Niestety, musimy czekać w napięciu do kolejnego rozdziału. Dzięki za komentarz! <3

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.