17 października 2015

4. It's time to face the truth

Madison próbowała skupić się tylko i wyłącznie na tańcu, lecz wcale jej się to nie udawało. Bacznie obserwowała Justina, dlatego jego ucieczka nie umknęła uwadze dziewczyny. Targały nią mieszane emocje. Chciała wybiec za nim, porozmawiać. Wiedziała, że ona też nie postąpiła wobec niego w porządku. Po chwili zastanowienia - zmieniła zdanie. Nie chciała pokazywać, że zależy jej na kimś, kogo ledwo co zna. Justin ją zaintrygował, ale bała się brnąć w to dalej.
Z rozmyślań wyrwał ją partner, a dokładniej jego usta zbliżające się w kierunku rozchylonych ze zdziwienia warg dziewczyny.
- Hej, przecież się nie znamy! - Powiedziała z trudem odpychając od siebie Ryana, który wręcz przyssał się do niej. Wypiła dużo alkoholu, ale nie tyle, by całować się z kimś obcym. Chciała jak najszybciej wyrwać się z uścisku mężczyzny, ponieważ nie podobało jej się jego zachowanie.
- To nie powinno mieć znaczenia dla kogoś takiego jak ty - zauważył i przybliżył się, by złączyć ich usta w ponownym pocałunku.
- Takiego jak ja, czyli? - Zapytała zapominając przez chwilę, że jest dla niego zwykłą dziwką.

- Jak dla mnie jesteś idealna - wyszeptał jej do ucha i delikatnie musnął szyję dziewczyny swoimi wilgotnymi wargami. Madison zamknęła oczy, a wtedy w jej wyobraźni pojawił się obraz opierającego się o metalową barierkę i mierzącego ją wzrokiem Justina. Na myśl o nim jej ciało przeszyły przyjemne dreszcze. Otworzyła oczy i jednocześnie wyrwała się z transu, w którym trwała. Odsunęła się od Ryana, ponieważ stawał się coraz bardziej natarczywy. Wiedziała, że musi uciec, nim mężczyzna wykona kolejny krok.
- Nie stać cię na moje usługi - powiedziała przypominając sobie o roli, jaką postanowiła odgrywać. Butler zaczął się śmiać. Madison wykorzystała ten moment i szybko wyślizgnęła się z jego ramion. Dziewczyna podeszła do stołu i wypiła jednego ze stojących na nim drinków, po czym szybkim krokiem skierowała się do wyjścia. Przekraczając próg mieszkania ojca znów poczuła się bezpiecznie.



***


- Madison! - Obudził ją męski głos. Dziewczyna z trudem otworzyła oczy. Po kilku minutach przekręcania się z boku na bok, zwlekła się z łóżka i powędrowała do kuchni.
- No nareszcie. Myślałem, że już nigdy nie wstaniesz - zażartował. Zachowywał się tak, jakby w ogóle się nie pokłócili. Madison nie miała ochoty na kolejną ostrą wymianę zdań, dlatego również udawała, że nic się nie stało.
- Nie chcesz wiedzieć ile razy wołałem cię na śniadanie. 
Z resztą, nie w tym rzecz. Chciałem, żebyś jak najszybciej wstała, bo muszę ci coś powiedzieć - przerwał, a dziewczyna podniosła swój wzrok. W jej oczach był strach, ponieważ nie wiedziała, co za chwilę usłyszy. Bała się, że ze względu na swoje zachowanie będzie musiała się wynieść, co w jej przypadku było równoznaczne z powrotem do domu - Dzwoniła twoja matka - powiedział poważniejszym tonem. To nie była dobra wiadomość, ale nie można było nazwać jej najgorszą, dlatego odetchnęła z ulgą.
- Dziwne, że dopiero teraz zauważyła, że mnie nie ma - powiedziała od niechcenia. - Kiedy dzwoniła?
- Jakiś czas temu. Lepiej włącz telefon. Mówiła, że dzwoniła do ciebie milion razy. Na początku myślała, że jesteś u dziadków albo u jakiejś przyjaciółki. Teraz jest pewna, że uciekłaś. Dlatego zadzwoniła mnie o tym poinformować.
- Nie raz mówiłam, że któregoś dnia ucieknę z tego wariatkowa. Niech nie udaje, że się przejęła...
- Hej, nie mów tak! Na pewno się martwi. Powiedziała, że skontaktuje się z policją, jeśli na dniach nie wrócisz do domu. Myślę, że powinnaś z nią porozmawiać - zaproponował.
- Zastanowię się nad tym. Mam nadzieję, że mnie nie wydałeś. Nie chcę, żebyś miał kłopoty.
- Milczałem jak grób, ale posłuchaj mojej rady. Chyba nie chcesz mieć do czynienia z policją?
- Spokojnie, załatwię to. Chyba faktycznie się martwi - powiedziała pokazując ojcu listę nieodebranych połączeń. Oboje zaczęli się śmiać, chociaż była to poważna sprawa.
Madison wiedziała, że musi skontaktować się z matką, bo inaczej może mieć jeszcze większe kłopoty. Od początku zdawała sobie sprawę z tego, że ucieczka nie załatwi jej problemów. Pomimo to zaryzykowała i nie żałowała swojej decyzji. Teraz musiała po prostu zrobić kolejny krok, by jej plan wreszcie zrealizował się do końca.
- Widzę, że nie tylko ona zastanawia się, co z tobą. Kto to? - Spytał wskazując palcem na malutkie zdjęcie kontaktu.
- To moja przyjaciółka, Vicky. Myślę, że martwi się bardziej niż mama. Muszę dać jej znać, że żyję - oznajmiła i od razu zabrała się za pisanie wiadomości.




***


Znów znalazła się tam, skąd uciekła. Nie chciała wracać tak szybko, jednak nie mogła jej odmówić. Siedziała przy jednym ze stolików, który znajdował się koło okna. Bacznie obserwowała przechodniów i przejeżdżające obok kawiarni samochody. Od czasu do czasu sączyła przez słomkę swoją mrożoną kawę i spoglądała na zegarek. Kiedy usłyszała dobrze jej znany głos, obróciła głowę i spojrzała w stronę drzwi wejściowych. Wstała, lecz nim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, dziewczyna była już przy niej.
- Mój Boże, Madison! - Zawołała podbiegając z wyciągniętymi rękoma, po czym przytuliła ją najmocniej, jak tylko potrafiła. Brunetka wyrwała się po chwili z uścisku przyjaciółki i usiadła na kanapie. Wskazała ręką miejsce na przeciwko dając Vicky do zrozumienia, że powinna uczynić to samo.- Nawet nie wiesz, jak się martwiłam - kontynuowała, kiedy obie zajęły swoje miejsca.
- Nie musiałaś. Wszystko jest w porządku - skłamała wiedząc, że za chwilę i tak będzie musiała powiedzieć prawdę.
- W porządku?! Nie odzywasz się od kilku dni i uważasz, że to jest w porządku?
- Okej, może nie jest, ale...
- Ale? Nie chcesz wiedzieć, jakie myśli przychodziły mi przez ten czas do głowy! Nie wspominając o twojej mamie...
- Przecież nic mi się nie stało!
- Ale mogło! Miałaś mi powiedzieć, jeśli jednak zdecydujesz się to zrobić.
- To była spontaniczna decyzja. Dobrze wiesz, że planowałam to od dawna i że ten dzień mógł nastąpić w każdej chwili.
- Ale i tak mogłaś mnie uprzedzić. Nie martwiłabym się tak, gdyby nie ten wyłączony telefon. Masz szczęście, gdyby nie ja to już dawno by cię szukała policja.
- Jeśli nie chcesz, to nie musisz mi pomagać.
- Robię to tylko dlatego, że wiem, jak ważne było dla ciebie spotkanie z nim. Mówiłaś, że znikniesz na parę dni. Odnalazłaś go, super, bardzo się cieszę, ale teraz pora wrócić do rzeczywistości. Musisz porozmawiać z mamą. - Victoria czuła się zobowiązana do pomocy. Mówiła bardzo stanowczym tonem, żeby przyjaciółka odebrała i przetworzyła w głowie każde wypowiedziane przez nią słowo, a potem wyciągnęła słuszny wniosek i wreszcie przyznała jej rację.
- Vicky, proszę cię. Rozmawiałyśmy już o tym tyle razy...
- Wiem, ale nie przestanę cię namawiać, dopóki się nie przekonasz, że mam rację. Jesteś już dorosła, a zachowujesz się czasami jak mała dziewczynka. To był dla ciebie szok, ale to nie znaczy, że masz robić na złość osobom, które cię kochają - Madison spuściła wzrok. Wiedziała, że przyjaciółka powiedziałaby coś innego, gdyby znała całą prawdę. Pomimo to miała rację. Nie postępowała jak dojrzała, odpowiedzialna osoba i zdawała sobie z tego sprawę, dlatego przestała stawiać opór i zamilkła. Wzrok wlepiony wcześniej w podłogę przeniosła na leżący na stole telefon. Po chwili chwyciła go i wybrała odpowiedni numer.



***


- Chyba wyraziłem się jasno - powiedział stanowczym tonem patrząc prosto w jego oczy.- Przecież wiesz, że nie mam teraz więcej pieniędzy. Gdybym miał, to już dawno byś je dostał.
- Hej, już jestem. Mam nadzieję, że mama nie będzie już więcej nie dzwo... - ich rozmowę przerwała Madison. Stanęła na środku pokoju, w którym prócz Andersona znajdował się też Butler. Obaj spojrzeli na nią ze zdziwieniem, ponieważ nie spodziewali się jej o tej porze w tym miejscu. Ryan spiorunował ją wzrokiem, ale pozostała niewzruszona. Dobrze wiedziała, że nie była mile widziana, ponieważ im przeszkodziła. Nie chciała przerywać tej rozmowy, ale nie mogła tak po prostu wyjść. Czuła, że coś jest nie tak, dlatego ośmieliła się zostać.
- Madison, wyjdź stąd! - Krzyknął zdenerwowany Matt. Mężczyzna był zakłopotany. Nie chciał, by córka dowiedziała się o jego brudnych interesach. Niestety, dziewczyna nie posłuchała go.
- Stary, nie wkurwiaj mnie. Gdybyś się z nią nie pieprzył, to miałbyś te pieniądze! Myślisz, że jestem głupi? Nie pozwolę, byś znów zabawiał się moim kosztem, rozumiesz?! - krzyknął Butler wskazując ręką na wciąż przebywającą tam dziewczynę.
- Zwariowałeś?! Nie pieprzę się z nią, to jest moja córka! - Kiedy Ryan usłyszał te słowa, na jego twarzy pojawiło się wielkie zdziwienie. Na początku myślał, że to żart. Dość szybko przypomniał sobie jedną z pierwszych rozmów z Mattem na temat jego przeszłości i powodów, dla których zdecydował się na tak ryzykowną pracę. Mężczyzna wspominał wtedy o swojej rodzinie, dlatego Butler nie miał powodów, by mu nie wierzyć. Wiedział, że to nieporozumienie. Przecież Justin by go nigdy nie okłamał.
Jeśli nie dostarczysz mi tej kasy, to zaczniemy spłacanie od początku - szybko wrócił do głównego tematu rozmowy, ponieważ czuł się zażenowany swoim zachowaniem. Wiedział, że Matt może stracić do niego szacunek lub zacząć celowo zwlekać ze spłatą długu, co nie było dla niego korzystne. Próbował usprawiedliwić swoje zachowanie zrzucając całą winę na Biebera, który udzielił mu złych informacji. Wydawało mu się to logiczne, jednak nie tłumaczyło go przed samym sobą. Jego twarz pozostała niewzruszona, w przeciwieństwie do oczu, które doszukiwały się podobieństw pomiędzy Mattem i jego córką. Nie zauważył żadnych, dlatego chwilowe poczucie winy, które jakimś cudem się w nim zrodziło, odeszło.
- Ile razy mam powtarzać, że nie mam jeszcze całej sumy?
- Daj już spokój! - Wtrąciła wreszcie Madison, która gdyby nie obecność ojca, na pewno nie odważyłaby się odezwać ani słowem. Ryan zmierzył ją wzrokiem.
- Mam dla ciebie propozycję. Na jakiś czas dam mu spokój, jeśli będziesz dla mnie pracować. - Nie było mu to na rękę w kwestii finansowej, jednak widział w tym osobiste korzyści. Żałował, że tak łatwo pozwolił jej uciec z imprezy. Wciągnięcie dziewczyny w interes byłoby świetną okazją, by zbliżyć się do niej jeszcze bardziej. 
- Nie wplątuj w to mojej córki! To jest sprawa między nami!
- Wchodzę w to - powiedziała bez chwili namysłu.
- Zwariowałaś?! To nie jest towarzystwo dla ciebie! - Zaprotestował ojciec.
- Hej, nie cieszysz się, że będziecie pracować razem? - Spytał Butler, a na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Matt spiorunował go wzrokiem. Ryan zrobił to specjalnie, ponieważ wiedział, że dziewczyna nie ma pojęcia o pracy ojca.
Kiedy Madison usłyszała te słowa, jej usta uformowały się w wąską linię a pięści zacisnęły się. Wszystko zaczęło układać się  w całość. 
Przypomniała sobie pierwszą rozmowę z Justinem, podczas której nazwał ją ''nową dziewczyną''. Nie wiedziała, czym dokładnie zajmował się jej ojciec, ale teraz była już w stu procentach pewna, że jest to jakaś brudna robota. Bała się myśleć o tym, co sprawiło, że wszyscy uznali ją za jego dziwkę. Chcąc uciec od tego natłoku myśli, obróciła się i wybiegła z pokoju.



CZYTASZ =KOMENTUJESZ


Po kolejnej długiej przerwie wracam do Was z rozdziałem 4! Mam nadzieję, że nie zawiodłam ;) Przepraszam, że udostępniam tak rzadko, ale bycie w maturalnej klasie jest moją największą przeszkodą w pisaniu. Nie mam za dużo czasu, a jak już coś wymyślę, to nagle dochodzę do wniosku, że to jest strasznie słabe albo zmieniam zdanie i obracam wszystko o 360 stopni, co w efekcie opóźnia publikację kolejnych rozdziałów :( To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że wcale nie tak łatwo jest być że tak powiem kobietą piszącą.
Teraz kilka słów o fabule. Pojawia się nowa postać, która według mojego obecnego zamysłu zostanie na bardzo długo i (niech Wam będzie, uchylę rąbka tajemnicy) namiesza w życiu pozostałych bohaterów. Jak zwykle odsyłam do zakładki, żeby zapoznać się z jej wyglądem. Poza tym dowiadujemy się bardzo ważnych rzeczy na temat ojca Madison. Jak myślicie, czy to wpłynie negatywnie na ich relację? Czy Maddie zrezygnuje z realizacji swojego planu i wróci do domu? Dajcie znać, co sądzicie o tym wszystkim. Aaa i kto się jeszcze nie przyznał, niech koniecznie wypełni ankietę po lewej stronie!
Buziaki xoxo

7 komentarzy

  1. Świetny rozdział :) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz ;) również czekam ze zniecierpliwieniem na kolejne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :* Nawet nie wiesz, jak się cieszę z Twojego komentarza i oczywiście z nowego czytelnika :D

      Usuń
  3. Rozdział świetny bardzo mi się podoba.
    Nie mogę się doczekać kolejnego.
    Jestem ciekawa co dalej będzie.
    Weny :*
    I zapraszam do siebie na:
    http://sorry-what-do-you-mean-baby.blogspot.com/
    http://lovemeharder-justin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypadkowo znaleziony, ale nie żałuję. Masz całkiem dobry styl, dzięki czemu bardzo dobrze się czyta. Błędów też nie robisz albo po prostu jest ich tak mało, że nie zwraca się na nie uwagi. :D
    Widać, że masz pomysł, a to jest najważniejsze - nie cierpię, kiedy autorzy piszą na żywioł, wcześniej nie przemyślawszy, co tak naprawdę chcą napisać. Muszę się przyznać, że nie przepadam za Bieberem, ale tutaj pożyczyłaś tylko jego wygląd i nazwisko, więc automatycznie staje się dla mnie zwykłym bohaterem, co jest zdecydowanym plusem. :D
    No nic, czekam i życzę weny! ;)
    Anonimus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypadek czy nie, ważne, że jesteś! To jest chyba najlepszy komentarz, jaki kiedykolwiek otrzymałam, nie żartuję ;) Jeszcze nikt nie zwrócił uwagi na taką z pozoru pierdołę, jaką jest popełnianie błędów. Do tej pory żyłam w przekonaniu, że tylko ja mam fioła na tym punkcie, o czym świadczy czytanie rozdziału 135362 razy przed dodaniem go na bloga. Cieszę się, że mój nowy czytelnik to zauważył i o tym napisał. Kolejnym powodem do radości jest fakt, że bez względu na to, że głównym bohaterem jest Justin, dajesz mojemu opowiadaniu szansę i traktujesz je jak zwyczajną historię. Dziękuję za ten podnoszący mnie na duchu komentarz, naprawdę to doceniam! :) Do następnego! <3

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.