20 września 2015

3. Little lies

- Przepraszam, że krzyczałem. To nie twoja wina, że...
- Przestań. Bądź co bądź jestem twoją córką i nie powinnam tak mówić. Nie wiem, co we mnie wstąpiło...
- Chyba chodzi o coś poważnego, skoro zwróciłaś się z tym do mnie. Właściwie, dlaczego nie poprosiłaś o pomoc dziadków?
- Nie chcę ich martwić. Mam nadzieję, że nie dowiedzą się, że uciekłam. To by mogło odbić się bardzo źle na ich zdrowiu...
- Jak to uciekłaś? Madison, powiedz mi wreszcie, co się stało. Martwię się... - Mężczyzna złapał córkę za rękę. Dziewczyna wzdrygnęła się. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, lecz nie miała nic przeciwko. Cieszyła się w duchu, że pomimo tak długiej rozłąki, ojciec wciąż potrafił być wobec niej czuły. Jego drobny gest utwierdzał ją w przekonaniu, że nie zmienił się aż tak bardzo, jak twierdziła jej matka.
- Nie chcę o tym mówić - skłamała. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, co działo się w jej życiu, kiedy nie było go obok. Przez te wszystkie lata nie raz myślała o nim, a nawet tęskniła.
- Wiesz, że jeśli chcesz tu zostać, to kiedyś będziesz musiała to zrobić? Mam prawo wiedzieć, bądź co bądź jestem twoim ojcem - powtórzył jej słowa i oboje zaczęli się śmiać. - Mówię całkiem poważnie. Wiem, że może być ci trudno otworzyć się przed obcym facetem, ale myślę, że ta rozmowa jest potrzebna nam obojgu.
- Nie jesteś obcym facetem, tato - powiedziała podkreślając ostatnie słowo. - Masz rację, muszę to z siebie wyrzucić. Powiem ci, ale zacznijmy od początku. Powiedz mi prawdę.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę słysząc to słowo na ''t'' - kąciki jego ust uniosły się do góry. - Jaką prawdę?
- Dlaczego nas zostawiłeś?
- Przecież wiesz...
- Tak, ale znam tylko jedną wersję. Chcę to usłyszeć od ciebie, może powiesz mi coś innego niż ona mówiła przez te wszystkie lata.
Matt był zdziwiony. Jeszcze jakiś czas temu córka nie chciała słuchać jego tłumaczeń. Teraz sama poprosiła go, by opowiedział dobrze jej znaną historię, tylko że ze swojej perspektywy.
Mężczyzna zaczął wspominać, jak to było kilka lat temu, kiedy czuł się szczęśliwy i spełniony. Miał dobrą pracę i rodzinę, o której zawsze marzył. Wszystko popsuło się pewnego wieczoru, kiedy nakrył swoją żonę na zdradzie. Na początku jakoś się trzymał. Jego świat zawalił się, kiedy Caroline powiedziała, że chce rozwodu. Myślał, że to tylko jednorazowy skok w bok i że uda im się naprawić ich związek. Nie rozumiał, dlaczego miłość jego życia niszczy to, na co pracowali wspólnie przez tyle lat. Na początku nie docierało do niego to wszystko, a kiedy wreszcie zrozumiał - zaczął pić. Często wychodził wieczorem i wracał w środku nocy kompletnie pijany. Spożywanie alkoholu i kłótnie z żoną były dla niego codziennością. Caroline kazała mu się wyprowadzić w trosce o Madison. Matt nie chciał tego zrobić, jednak uległ jej prośbom. Na życzenie żony nie wspomniał w sądzie o zdradzie, dlatego rozwiedli się bardzo szybko. Poszedł jej na rękę, ponieważ chciał, by była szczęśliwa. 

Wyprowadził się na drugi koniec miasta. Nie przestawał pić, dlatego nie było go stać na porządne mieszkanie. Pomimo wielkiego żalu, jaki miał do żony, nie chciał tracić z nią kontaktu. Wciąż ją kochał i miał nadzieję, że do siebie wrócą. Poza tym zależało mu na utrzymywaniu dobrych stosunków z Madison. Na początku udawało mu się to, z czasem Caroline zaczęła stopniowo odsuwać go od córki. W końcu całkowicie zabroniła mu się z nią kontaktować, przez co dziewczyna zaczęła myśleć, że ojciec nie chce mieć z nią nic wspólnego.
Kiedy opowiadał to wszystko, miał spuszczony wzrok. Nie patrzył na Maddie, bo bał się jej reakcji. Nie wiedział, czy uwierzy w jego słowa.
- Czy to jest od ciebie? - Zapytała wyciągając z kieszeni kartkę.
- Skąd to masz? - Spytał przyglądając się uważnie kawałkowi zaadresowanej koperty.
- Znalazłam na strychu pudło wypełnione po brzegi listami. To dzięki nim wiem, że matka kłamała. Wciąż wmawiała mi, że o nas zapomniałeś, że wyjechałeś daleko i już nigdy nie wrócisz. Kłamała, a ja jej wierzyłam. Nie miałam pojęcia o zdradzie. Myślałam, że zaczęła spotykać się z tym dupkiem, bo wpadłeś w nałóg. Do tej pory powodem rozpadu naszej rodziny był dla mnie twój alkoholizm. Nie wiedziałam, czy adres i to, co pisałeś jest wciąż aktualne. Ostatni list wysłałeś kilka lat temu, dlatego zaczęłam wierzyć, że naprawdę chcesz o nas zapomnieć. Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Teraz jestem pewna, że wciąż czujesz do mnie to samo. Inaczej wyrzuciłbyś mnie stąd już dawno temu - powiedziała patrząc prosto w oczy ojca. Na twarzy mężczyzny pojawił się szczery uśmiech, a w oczach zgromadziły łzy. Szybko zakrył ją ręką, ponieważ uronił jedną z nich. Po chwili uszczypnął się, by sprawdzić czy to nie jest tylko sen. Do tej pory żył z myślą, że przegrał, bo stracił to, co w życiu najcenniejsze. W tej chwili poczuł się jak zwycięzca i miał nadzieję, że to uczucie będzie mu towarzyszyło już zawsze.
- To jest powód, dla którego przyjechałaś? - Spytał, a dziewczyna spuściła wzrok. Nie powiedziała mu jeszcze wszystkiego i nie chciała robić tego teraz. Uważała, że będzie lepiej, jeśli ojciec dowie się później. Pragnęła podzielić się tym z kimś, wyrzucić to wszystko z siebie, jednak nie czuła się jeszcze gotowa, dlatego skłamała.
- Tak. Nie mogłam żyć dłużej z kobietą, która kłamała mi prosto w oczy. Na dodatek sama obróciła mnie przeciwko tobie, a ja byłam głupia i jej słuchałam. To moje życie i nikt nie będzie decydował, z kim mam się zadawać.
- Możesz tu zostać tak długo, jak tylko chcesz - powiedział i poklepał ją po ramieniu. Madison tak bardzo chciała wierzyć w jego słowa. Wiedziała, że to jeszcze nie koniec jej kłopotów, ale miała nadzieję, że wszystko wkrótce się ułoży.



***


Obudziły ją głośne okrzyki dobiegające zza ściany. Obróciła się na drugi bok próbując spać dalej, jednak na próżno. Wstała i opuściła pokój, by sprawdzić, co się dzieje. Zerknęła na zegarek i sprawdziła godzinę - była pierwsza w nocy. Zmartwiła się, kiedy weszła do salonu i nie zastała w nim ojca. Zaczęła rozglądać się po mieszkaniu i zastanawiać, gdzie on jest. Miała nadzieję, że mężczyzna nie poszedł się upić. Mówił, że skończył z tym, ale na blacie kuchennym stało kilka pustych butelek po piwie. Ich obecność nie potwierdzała tego, o czym przekonywał ją Anderson. Chciała iść spać, ale bała się o niego, dlatego ubrała się i wyszła z mieszkania. Już miała zbiegać na dół, kiedy usłyszała, jak ktoś woła: "Stary!" Wtedy przypomniała sobie, jak podczas rozmowy z sąsiadem chłopak nazwał w ten sposób jej ojca. Podeszła do drzwi i zapukała. Nikt nie otworzył, dlatego uchyliła je sama.
W środku było bardzo głośno i duszno, a w powietrzu unosił się dym papierosowy. Maddie zaczęła iść w stronę pokoju, z którego było słychać muzykę i okrzyki. Kiedy stanęła w drzwiach, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jej ojciec siedział przy stole z kilkoma chłopakami i grał w karty, a obok niego stała szklanka z drinkiem. Podeszła bliżej i uderzyła go swoją malutką pięścią w ramię.
- Mówiłeś, że już z tym skończyłeś! - Powiedziała wskazując na butelkę wódki zajmującą honorowe miejsce na środku stołu. Oczy wszystkich zgromadzonych były skierowane na ich dwoje.
- Nie denerwuj się. Skończę partyjkę i wracam - powiedział nie odrywając wzroku od kart, które trzymał w dłoni.
- Nie chodzi mi o te pieprzone karty tylko o to, że mnie okłamałeś! - Wykrzyczała ze łzami w oczach.
- Wyluzuj, mała. Jak Stary mówi, że wróci, to wróci - powiedział jeden z obecnych i odciągnął ją od mężczyzny. Madison aż zagotowała się ze złości. Nie miała zamiaru wdawać się w żadne dyskusje z jego kumplami, dlatego nie odpowiedziała na słowa chłopaka. Wyrwała Andersonowi karty z rąk i rzuciła na stół, po czym opuściła pokój. Coś w środku podpowiadało jej, że powinna zostać i go przypilnować. Po chwili pomyślała jednak: "To dorosły człowiek, który wie co robi" i bez wahania ruszyła w stronę wyjścia. Kiedy wreszcie znalazła się w przedpokoju, ktoś stanął jej na drodze. Było ciemno i nie widziała twarzy osoby, która zablokowała jej dostęp do drzwi. Pomimo to wiedziała, kto ją zatrzymał. Wszystko za sprawą tego samego zapachu perfum, który uderzył ją rano, kiedy próbowała wybiec z kamienicy. 
- Znów uciekasz - zaczął.
- A ty znów stajesz mi na drodze. Przepuścisz mnie czy będziesz tak stał? - Spytała przenosząc ciężar ciała na jedną nogę i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Pokłóciliście się? - Dopytywał chcąc zdenerwować ją jeszcze bardziej.
- Przepuścisz mnie? - Powtórzyła poirytowana.
- Może tak, może nie...
- Tak, pokłóciliśmy się. A teraz przepraszam, ale idę spać. Dobranoc - powiedziała i przesunęła się w bok chcąc przejść, lecz chłopak nie ruszył się z miejsca. - Hej, przecież ci powiedziałam...
- Macie jakiś kryzys czy po prostu jesteś zła, że tu przyszedł? - Wciąż próbował dowiedzieć się, czemu zrobiła sąsiadowi awanturę. Wiedział, że nie ma ochoty na jakąkolwiek wymianę zdań, dlatego specjalnie przedłużał ich rozmowę. Bawiło go wkurzanie innych. - Daj spokój, nie wściekaj się na niego. Jeśli chcesz, żeby wrócił, to zamiast robić sceny, zaproponuj mu seks. Założę się, że wpadnie do mieszkania jak burza - poradził i zaczął się śmiać. Dziewczynie nie było wcale do śmiechu. ''Macie kryzys'', ''Zaproponuj mu seks'' - co to wszystko ma znaczyć? O czym on mówi? Nie jestem dziwką, a nawet jeśli to i tak w życiu nie przespałabym się ze swoim ojcem... - pomyślała. Wtedy w jej głowie zapaliła się zielona lampka. Uświadomiła sobie, że nikt nie wie, kim jest oraz co łączy ją z Andersonem. Wszystko wskazywało na to, że sąsiad miał ją za... panienkę do towarzystwa. Madison zmartwiła się, ponieważ chłopak bez powodu by tak nie pomyślał. Odepchnęła nie stawiającego już oporu Justina i wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami.
Położyła się do łóżka i zamknęła oczy z nadzieją, że uda jej się powstrzymać zgromadzone w nich łzy. Tak bardzo chciała usnąć i zapomnieć o tym wszystkim, co się wydarzyło tego dnia. Niestety, nie było jej to dane.
- Madison, śpisz? - Dziewczyna nie odpowiedziała. Zapaliła lampkę nocną i zerknęła w stronę drzwi, w których stał jej ojciec. 
- Gniewasz się na mnie? Przecież nic nie wypiłem - kontynuował siadając na łóżku.
- Nie było cię w domu, martwiłam się. Już miałam wybiec na ulicę. Nie znam cię i nie wiem, co mogłeś zrobić. Widziałam w kuchni butelki, więc nie wmawiaj mi, że już nie pijesz! Na dodatek zadajesz się z jakimiś gówniarzami! - Wyrzuciła ręce w powietrze.
- Oni są w porządku, a ja tylko gram z nimi od czasu do czasu w karty. Czy to grzech?
- Próbujesz się odmłodzić czy co? Poza tym nie są w porządku - powiedziała przypominając sobie, za kogo uważa ją sąsiad ojca.
- Jestem dorosły i mogę robić, co chcę. Skąd wiesz? Nawet ich nie znasz - powiedział oburzony.
- Nieważne. Mam dosyć dzisiejszego dnia. Chcę iść wreszcie spać - zgasiła lampkę i przytuliła się do poduszki dając ojcu znać, że to koniec rozmowy. Mężczyzna wstał z łóżka i wyszedł bez słowa.
Przez tą całą kłótnię odechciało jej się spać, dlatego założyła bluzę i wyszła zapalić. Na balkonie obok stało 
kilku chłopaków z jointami i puszkami piwa w rękach. Kilku z nich zagadywało do Madison, lecz ona ignorowała ich zaczepki. Kiedy weszli do środka i wreszcie została sama, odpaliła swojego papierosa.
- Pogodzeni? - Usłyszała już dobrze znany głos sąsiada i spojrzała w stronę jego balkonu. Justin stał oparty o barierkę i uśmiechał się do niej. Dziewczyna obróciła głowę w drugą stronę pozostawiając jego pytanie bez odpowiedzi. Nie miała ochoty na rozmowę z kimś, kto uważał ją za dziwkę.
- Hmm, chyba nie - zauważył. - To może wpadniesz zatopić smutki, księżniczko? - Zasugerował i stuknął o barierkę szklaną, zieloną butelką, którą trzymał w ręku. Maddie rzuciła mu krótkie, piorunujące spojrzenie, po czym dokończyła papierosa i wróciła do środka.



***



- Myślałeś, że nie przyjdę - usłyszał głos i odwrócił się. Dziewczyna stała w przejściu opierając się o framugę drzwi balkonowych. Justin przeczesał swoje włosy ręką i uśmiechnął się. Miała rację, ale nie chciał się do tego przyznawać. Zauważył, że pomimo złego humoru, Madison znów zaczyna swoją grę. Jeszcze przed chwilą go ignorowała, a teraz rozmawiała z nim jak gdyby nigdy nic. Nie przeszkadzało mu to. Wiedział, że kobiety są zmienne i cieszył się, że pomimo kłótni z Andersonem zdecydowała się tu przyjść.
- To jak, pijemy? - Spytała, a chłopak wciąż milcząc złapał ją za rękę i pociągnął za sobą do środka. Podszedł do stołu i sięgnął stojącą na nim butelkę alkoholu. Podał dziewczynie szklankę, którą wypełnił wódką i colą. Unieśli swoje szkło, po czym zaczęli delektować się trunkiem.
Nie musiało minąć dużo czasu, by wokół Madison zgromadziła się grupka chłopaków. Była nowa w ich towarzystwie i wzbudzała duże zainteresowanie wśród kumpli Justina. Po kilku kolejnych drinkach przestała pić i zajęła się tańcem. Adoratorzy podążyli za nią na środek salonu i otoczyli ze wszystkich stron. Dziewczyna rozglądała się i chichotała, ponieważ nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Była pod wpływem alkoholu, dlatego nie sprzeciwiała się, kiedy niektórzy chłopcy łapali ją za biodra i kołysali się z nią w rytm muzyki. Poza tym uważali ją za dziwkę, a ona nie miała na razie zamiaru wyprowadzać ich z błędu. Było jej przykro, że myśleli o niej w ten sposób, ale z drugiej strony śmieszyła ją ta cała sytuacja. Tyle lat żyła w kłamstwie, więc stwierdziła, że nic się nie stanie, jeśli teraz ona dopuści się małego oszustwa.
Bieber siedział na kanapie i sączył swojego drinka. Przyglądał się temu przedstawieniu z daleka i zastanawiał, co ma w sobie ta dziewczyna. Przyciągnęła wszystkich kumpli jak magnes, a jego samego wręcz zahipnotyzowała. Brunetka poruszała się bardzo zmysłowo, dlatego chłopak nie mógł przestać na nią patrzeć. 
Zazdrościł Andersonowi nowej zabawki, którą według niego była Madison.
- Kto to? - Spytał jeden z członków paczki wskazując palcem na przedstawicielkę płci pięknej, którą bacznie obserwował Justin. Bieber zignorował na początku jego słowa. Wiedział, że bez względu na to, kim jest ta dziewczyna, prędzej czy później Ryan się do niej dobierze. Zastanawiał się, czemu sam jeszcze tego nie zrobił.
- Nowa laska Andersona - odpowiedział po chwili nie odrywając wzroku od dziewczyny.
- Nie żartuj - powiedział z niedowierzaniem. - Pieprzyłbym - rozmarzył się.
- Myślę, że każdy kto tu jest by to zrobił. Ciekawe, co potrafi w łóżku...
- Zaraz sprawdzimy - Ryan puścił mu oczko i dołączył do grupki tańczącej na środku pokoju. Chłopcy szybko odsunęli się na bok ułatwiając mu dostęp do dziewczyny. 
Kiedy zbliżył się do Madison, adoratorzy rozproszyli się po całym salonie. Nie chcieli zadzierać z szefem. Poza tym wiedzieli, że i tak nie mają z nim żadnych szans. Butler stanowił wielki autorytet, niektórym zastępował ojca. To właśnie on wciągnął Biebera i większość jego kumpli w ten cały interes.
Mięśnie Justina napięły się, kiedy Ryan przykleił swoje dłonie do Maddie i zaczął nimi jeździć po jej bokach. Po chwili dziewczyna odchyliła głowę, a mężczyzna zaczął składać delikatne pocałunki na jej szyi.
- Myślałam, że już nigdy nie przyjdziesz - wyszeptała zadowolona, lecz kiedy obróciła się do niego przodem - oniemiała. Nie wiedziała, kim jest mężczyzna stojący naprzeciwko. Szybko rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu Justina. Myślała, że poświęci jej choć trochę uwagi, w końcu sam ją tu zaprosił. Nie rozumiała, dlaczego to zrobił, jeśli teraz w ogóle się nią nie interesował. Jego obojętność wprawiła ją w zły humor. 
Próbując przestać myśleć o Justinie, przyciągnęła Ryana bliżej i zaplotła swoje ręce na jego karku.
Bieber
 uważnie przyglądał się tańczącej parze. Tak bardzo chciał być teraz na jego miejscu, być tak blisko niej. Wyglądał na spokojnego, lecz tak naprawdę gotował się ze złości. Po kilku kolejnych piosenkach Madison wyrwała się z objęć Butlera i podeszła do stołu. Sięgnęła stojącą najbliżej krawędzi stołu szklankę i wypiła znajdujący się w niej alkohol. Wiedziała, że siedzący na kanapie obok Justin przygląda się jej , dlatego starała się nie patrzeć w jego stronę. Niestety, nie udało jej się wytrzymać zbyt długo. Kiedy ich spojrzenia wreszcie się spotkały, poczuła na swojej talii czyjeś ręce, które pociągnęły ją z powrotem na środek pokoju. Po chwili znów znajdowała się na parkiecie w objęciach Ryana.
Nie mógł dłużej na to patrzeć, dlatego wyszedł na zewnątrz. Odpalił papierosa i zaczął zastanawiać się, co jest z nim nie tak. Ma wszystko, czego pragną kobiety. Niejedna oddałaby wiele, by móc zabawić się z jego ekipą. A ona? Ona po prostu go zignorowała, kiedy próbował być miły (co zdarza mu się bardzo rzadko). Wciągnęła go w swoją grę, zmanipulowała, a pomimo to i tak chciał brnąć w to dalej.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ


Wielki powrót po dość długiej nieobecności. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam :) Wciąż czekam na nowych czytelników, dlatego nie chcę przyspieszać dodawania rozdziałów. Z drugiej strony nie chcę rozczarować tych, którzy są ze mną od jakiegoś czasu. Nikt nie powiedział, że będzie lekko... Ale dość tego marudzenia, przejdźmy do konkretów! Niektórzy przyznali się, że czytają moje opowiadanie, za co jestem bardzo wdzięczna, ale chcę wiedzieć o każdym z Was, więc odezwijcie się! Wasze komentarze to motywacja do dalszego pisania i oczywiście utwierdzenie mnie w przekonaniu, że ktoś to jednak czyta ;) A tak wracając do mojej historii, to chyba mamy tu kogoś nowego :D Zapraszam do zakładki ''bohaterowie'' wszystkich tych, którzy jeszcze się z nim nie zapoznali!

4 komentarze

  1. a już myślałam, że nie doczekam się 3 rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę,że opowiadanie się rozkręca :) Rozdział cudo<3 Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry wieczór! Weszłam, ponieważ zaciekawił mnie szablon i w sumie przeczytałam też kawałek rozdziału. Bardzo ładnie napisane, ale ja nie w tej sprawie.
    Czy szablon główny został wykonany przez Ciebie? (pytam, bo nie widzę nigdzie odnośnika do szabloniarni) Jeśli tak, to czy chciałabyś może wykonywać szablony na szabloniarni Łowcy Snów? Szukamy z współautorką kogoś nowego, a ten szablon jest naprawdę bardzo bardzo ładny. Jeśli chciałabyś się zgłosić to napisz, proszę, na mail - ursempai@gmail.com. Z góry dzięki. :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.