20 sierpnia 2015

1. Rebels

Była pierwsza w nocy, kiedy wreszcie dotarła na miejsce. Wydawało jej się, że to tutaj, bo okolica, w której się teraz znajdowała, pasowała do opisu jej matki. Wyjęła z kieszeni kartkę, żeby upewnić się, czy to na pewno ten adres. Numer domu widniejący na starej kamienicy zgadzał się z tym, który znajdował się na zmiętym kawałku papieru. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Zgodnie z informacjami jakie posiadała, musiała wdrapać się na samą górę. Nie zajęło jej to zbyt wiele czasu, ponieważ budynek miał tylko kilka pięter. Stanęła przed drzwiami i wyciągnęła rękę, żeby zapukać. Coś ją powstrzymało, dlatego opuściła ją. Czy to strach? Ale czego może się bać dziewczyna, która przeszła już tak wiele? "To jest moja jedyna szansa, a jeśli jej nie wykorzystam, to później będę żałować" - pomyślała i zacisnęła pięść, po czym szybko zapukała. Nikt nie otworzył, dlatego zrobiła to ponownie, tym razem trochę głośniej - znów nic. Wiedziała, że jest środek nocy, ale musiała próbować do skutku. Nie była pewna czy osoba, do której przyjechała śpi, czy po prostu jej nie ma. Minęło tyle lat, więc mogła się już stąd wyprowadzić. Dziewczyna nie dopuszczała do siebie takiej myśli. Trzecie podejście, podobnie jak pozostałe, zakończyło się fiaskiem, lecz nie miała zamiaru odpuścić. Usiadła na podłodze i oparła się o ścianę. Postanowiła odczekać i za parę minut spróbować jeszcze raz.
Tkwiła tak, dopóki nie usłyszała kroków. Ucieszyła się na myśl, że to może być osoba, której szuka. Nie widziała twarzy, ponieważ było ciemno. Pomimo to była pewna, że to zupełnie obca postać. Nieznajomy podszedł do drzwi obok których siedziała i sięgnął do kieszeni. Kiedy wyciągnął pęk kluczy, spojrzał na nie w poszukiwaniu tego, który pasuje do zamka. "Wiedziałam, że mój plan nie ma prawa się udać" - pomyślała i westchnęła. Tajemnicza postać słysząc, jak coś się porusza, wytężyła wzrok i słuch, a po chwili zawołała:
- Halo, kto tu jest? 
- Ja... - odpowiedziała nieśmiało.
- Ja czyli kto? - Spytał nieznajomy i nacisnął przełącznik, dzięki czemu żarówka zwisająca z korytarzowego sufitu zapaliła się. Nie dawała ona zbyt wiele światła, ale oboje mogli dostrzec rysy swoich twarzy. Oczom dziewczyny ukazał się wysoki mężczyzna, który wręcz przeszywał ją wzrokiem. Nic dziwnego, w końcu siedziała pod jego drzwiami w środku nocy.
- Dowiem się wreszcie, kim jesteś i co tutaj robisz? - Spytał lekko poddenerwowany. Dziewczyna wstała z podłogi i spojrzała na chłopaka. Czuła się rozczarowana, ponieważ nie był kimś, kogo oczekiwała tutaj spotkać. Należało mu się jednak jakieś wytłumaczenie.
- Ja... - zaczęła - ja przyszłam do pana Andersona, ale jak widać on już tutaj nie mieszka. Przepraszam za to całe zamieszanie...
Na twarzy chłopaka pojawił się łobuzerski uśmiech, kiedy usłyszał to nazwisko. Nie wiedziała, co oznacza jego mina, lecz nie miało to dla niej większego znaczenia. Jej plany legły w gruzach i już zaczynała zastanawiać się, co ze sobą począć, kiedy nagle nieznajomy odezwał się:
- Pomyliłaś drzwi. Stary mieszka tutaj - powiedział wskazując drzwi na przeciwko. Stary? Nie lubi go czy to po prostu ksywka? - Zastanawiała się. Bardziej prawdopodobna była dla niej ta pierwsza opcja, ponieważ pamiętała, że czasami potrafił być nie do wytrzymania.
- Dzięki za informacje - powiedziała i podeszła do drzwi mieszkania, w którym znajdowała się poszukiwana przez nią osoba. Zapukała, a chłopak, z którym rozmawiała, zaczął się śmiać.
- Myślałem, że nauczyłyście się już, że do niego wchodzi się bez pukania. Ty musisz być nowa, więc znaj moje dobre serce, wytłumaczę ci. Drzwi Andersona są zawsze otwarte, a jeśli jakimś cudem będą zamknięte - otworzysz je każdym kluczem. Nie ma za co - uśmiechnął się szeroko i zniknął za drzwiami swojego mieszkania. Dziewczyna była w szoku, nie wiedziała co się przed chwilą wydarzyło i nie chciała się dowiadywać. Przynajmniej nie w tej chwili, ponieważ miała ważniejsze rzeczy na głowie, takie jak dalsza realizacja planu.
Korzystając z porady tajemniczego sąsiada chwyciła za klamkę. Wejście do mieszkania nie było takie trudne, jak kilka minut temu, kiedy pukała próbując zachować pozory grzecznej i poukładanej dziewczynki.
Zostawiła w przedpokoju swoje torby i weszła dalej. Skierowała się do pomieszczenia, z którego słyszała głośne chrapanie. "Nic się nie zmieniło" - pomyślała uśmiechając się do siebie. Stanęła w drzwiach i wychyliła się lekko, by zobaczyć czy to naprawdę on. W pokoju było ciemno, lecz światło wpadające przez okno padało na twarz mężczyzny śpiącego na kanapie z pilotem w ręku. Posmutniała, kiedy dostrzegła siwe włosy i delikatne zmarszczki. Nie wiedziała, że przez ten czas aż tak się zestarzał. Podeszła bliżej i otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, lecz szybko zrezygnowała. Spał jak dziecko i nie miała zamiaru go budzić, dlatego wróciła do przedpokoju. Chwyciła swój bagaż i skierowała się do drugiego pokoju. Był mały i pusty. Nie znajdowało się w nim nic prócz dwuosobowego łóżka i szafy. Na ścianach wisiało kilka zdjęć, na których po zapaleniu światła rozpoznała siebie i rodziców. Wyglądali na szczęśliwych. Na myśl o dawnych, dobrych czasach zrobiło jej się przykro. Tak bardzo chciała, by wszystko wróciło do normy. W jej oczach zgromadziły się łzy, lecz nie uroniła ani jednej. Wiedziała, że musi być silna bez względu na wszelkie przeciwności.
Chcąc uciec od natłoku myśli wyszła na balkon. Było chłodno, lecz została na zewnątrz, ponieważ powietrze działało na nią kojąco. Podeszła do barierki i oparła o nią swoje plecy. Wyciągnęła z kieszeni papierosa i odpaliła go. Zaciągnęła się dymem, odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Nie bała się, że spadnie. Czasami miała ochotę sama zeskoczyć, skończyć z tym wszystkim raz na zawsze, jednak nie była aż tak słaba. Miała wystarczająco dużo siły, by przejść przez to całe gówno, jakim stało się jej życie.


***


- Skąd masz pieniądze?
- To nie twój interes - syknął i spojrzał na mężczyznę. W jego oczach można było dostrzec nienawiść, jaką darzył swojego ojca. 
- Jak ty się do mnie odzywasz? Uspokój się, to wtedy porozmawiamy!
- Ja mam się uspokoić? Człowieku, o czym ty do cholery mówisz?! Spójrz na siebie! Przez tyle lat miałeś nas w dupie, a jak tylko dowiedziałeś się, że udało mi się zarobić trochę więcej kasy, to nagle przypomniałeś sobie, że masz syna. Dla mnie jesteś zwykłym śmieciem, nie chcę mieć z tobą i twoją nową ''rodziną'' nic wspólnego, możesz to wreszcie zrozumieć?!
- Po prostu się o ciebie martwię. Gdyby nie ja nie byłoby cię na świecie! Trochę szacunku dla ojca, gówniarzu! - Mężczyzna odpowiedział na mocne słowa syna, lecz rozzłościł go tylko jeszcze bardziej. Chłopak rzucił się na niego z pięściami i gdyby nie interwencja matki, kłótnia przerodziłaby się w bójkę.
- Przestańcie! Mam was już dosyć! Zachowujecie się, jakby mnie tu w ogóle nie było! Wszyscy jesteśmy częścią tej rodziny bez względu na to, jaka jest. Tak było, jest i będzie. Przestańcie zachowywać się jak dzieci. Nie, wy jesteście gorsi niż dzieci! Już nie wiem, co mam robić... - powiedziała praktycznie na jednym wydechu i ukryła mokrą od łez twarz w swoich dłoniach. Chłopak wyszedł z salonu, ponieważ nie miał ani siły ani ochoty na dalszą kłótnię. Gdyby nie ojciec, na pewno uniknąłby wielu z nich. Matka nie przywiązywała tak dużej wagi do jego zachowania, ponieważ mieszkała z nim i zdążyła się już przyzwyczaić. Jeremy odwiedzał ich od czasu do czasu, dlatego wiedział niewiele. Kobieta nie raz zastanawiała się, czy nie powiedzieć mu, co tak naprawdę stało się z ich synem. Nigdy nie mówiła mu całej prawdy, ponieważ bała się reakcji mężczyzny. Jeremy był nieobliczalny i kto wie, co by zrobił, gdyby wiedział więcej niż potrzeba.
Chłopak chwycił kurtkę i skierował się do wyjścia. Wtedy ojciec złapał go za ramię i obrócił w swoją stronę. 
- Wiesz co, brak mi słów. Myślałem, że mój syn jest dojrzały i odpowiedzialny. Przynajmniej na takiego staraliśmy się ciebie wychować. Myliłem się,  jesteś zwykłym tchórzem, którego nie stać nawet na szczerą rozmowę. 
- Staraliśmy? Gdzie byłeś przez te wszystkie lata? - powiedział spoglądając prosto w oczy ojca. - No gdzie, kurwa?! - Brak odpowiedzi doprowadził go do szału, dlatego wyrwał się z uścisku mężczyzny i wyszedł. Ojciec stanął we frontowych drzwiach i krzyknął: Justin, wracaj tu! Jeszcze nie skończyliśmy!
Niestety, nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Zrezygnowany również opuścił mieszkanie. Kobieta została sama. Nie miała siły walczyć z synem, dlatego pozwalała mu praktycznie na wszystko. Był też inny powód jej podejścia do dziecka, jednak starała się o nim zapomnieć, wymazać to z pamięci. Dlaczego? Może dlatego, że właśnie przez ten jeden incydent Justin jest, jaki jest...
Chłopak wrócił do domu po północy. Wyłączył telewizor, przykrył kocem śpiącą w salonie matkę, pocałował ją w czoło i poszedł do siebie. Wziął szybki prysznic i wyszedł na balkon , by zaczerpnąć świeżego powietrza. Na zewnątrz było chłodno, lecz nie przeszkadzało mu to. Czuł silną potrzebę zapalenia papierosa, dlatego wyciągnął z kieszeni jednego z nich, odpalił i zaczął delektować się smakiem tytoniu. Zaciągnął się i podszedł do barierki, po czym oparł się o nią i kontynuował swój nocny rytuał. Stał i jak zwykle układał w głowie plan kolejnej akcji. Wspominał również wieczorną kłótnię. Przyzwyczaił się już do tego, że ojciec od czasu do czasu przypomina sobie o jego istnieniu i próbuje przemówić mu do rozsądku. "Nikt nie będzie mi mówił, jak mam żyć, a już na pewno nie ten idiota" - pomyślał. Obawiał się, że kiedyś dowie się, w jaki sposób zarabia na życie. Matka Justina od dawna coś podejrzewała, ale nigdy nie rozmawiała z nim na ten temat. Nikt nie był w stanie do niego dotrzeć, nawet ona, dlatego nie robiła mu żadnych awantur. Czuł się okropnie, bo wiedział, że jest najgorszym synem na świecie. Pomimo to i tak brnął w to wszystko dalej...
Z rozmyślań wyrwał go dźwięk skrzypiących drzwi. Rozejrzał się i po chwili spostrzegł kogoś na balkonie sąsiada. Była to ta sama dziewczyna, którą spotkał na korytarzu. Przyglądał się jej w ciszy, ponieważ nie chciał, by go zauważyła. 
Odezwał się dopiero wtedy, kiedy nieznajoma wychyliła się. Nie wiedział, co chce zrobić, więc szybko zareagował. Nie chciał być świadkiem samobójstwa, które być może chciała za chwilę popełnić.
- Hej, bo wypadniesz! - Krzyknął. Dziewczyna otworzyła oczy, spojrzała na niego i zaczęła się śmiać.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Nie mam pojęcia, dla kogo wrzucam rozdział, bo prawie nikt nie odezwał się pod prologiem. Mam nadzieję, że to wszystko ma związek z jego szaloną długością i tajemniczością. Nie planowałam udostępniania 1 rozdziału tak szybko, ale kobieta zmienną jest, więc łapcie na zachętę. Mam nadzieję, że wkręcicie się tak jak ja w tę historię ;) 

11 komentarzy

  1. Świetny rozdział <33

    Zapraszam takę do siebie :
    Love Online

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę, zaczyna robić się coraz ciekawiej, chociaż i tak zbyt wiele się nie dowiedziałam :P Oby ta avanti w rodzinie jakoś się wyjaśniła (która swoją drogą jest bardzo fajnie napisana), no i co z tym panem Andersonem? Mam nadzieję, że szybko się dowiem!
    Cieszy mnie to, że w następnym rozdziale dojdzie do spotkania łiiiii <3
    BUZIAKI MAX XXXXX
    Twoja najwierniejsza fanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie poradzę na to, że na początku się nic nie wie. Musisz poczekać na następny rozdział, może dowiesz się kolejnych ciekawych rzeczy :D Jeśli chodzi o pana Andersona to spytaj się Karli haha ;)
      Dzięki najwierniejsza fanko <3

      Usuń

  3. Rozdział świetny
    Ciekawi mnie co będzie dalej :)
    Życzę weny *.*
    I zapraszam na moje ff o Justinie, który jest piosenkarzem i o Pii, która jest członkinią gangu
    http://lovemeharder-justin.blogspot.com/
    Oraz na ff o Zaynie i Pii http://dangerouszaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hymm zapowiada sie ciekawie :) czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Was zaciekawić. Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  5. Zapwiada się bardzo ciekawie ;) już się nie mogę doczekać następnych rozdziałów <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.